Ks. Stanisław Walczak
Obydwaj bohaterowie mają okropny kompleks nicości (nie mylić z kompleksem niższości). Obydwaj zastąpili naukę, wiedzę i mądrość przebiegłością i sprytem...
Panu Jarosławowi Kaczyńskiemu wyraźnie przypomniała się, zakodowana głęboko w jego duszy, komunistyczna młodość, kiedy to nawet maturę załatwili mu urzędnicy reżimowi, by nieuk mógł dołączyć do duchowych kadr Polski Ludowej. Nic więc dziwnego, że kiedy w szkole z ferworem śpiewał słowa Międzynarodówki komunistycznej: „Ruszymy z posad bryłę świata, dziś niczym – jutro wszystkim my!”, dzisiaj echem odbija mu się i wrzeszczy: „To będzie zwycięstwo w skali Europy, a nawet szerzej – w skali całego świata, bo dobro w końcu musi pokonać zło. Jestem głęboko przekonany, że pokona”. Ta sama piosenka sprawiła, że znienawidził wszelkie cywilizowane prawa i powtarza za bolszewikami: „Z własnego prawa bierz nadania i z własnej woli sam się zbaw”!
Kiedyś otumaniony namiastką chrześcijaństwa, postanowił treści ateistyczne zastąpić hasłami zasłyszanymi w kościele, a ostatnio w sukurs przyszli mu upadli przedstawiciele katolickiego kleru.
I tak, dwóch ludzi roku „Gazety Polskiej”, J. Kaczyński oraz abp. M. Jędraszewski zbudowali na doświadczeniach swej młodości jedyny w swoim rodzaju system polityczny, który ma na celu „ruszyć z posad bryłę świata” aby ci, którzy są niczym - stali się wszystkim. Bo obydwaj bohaterowie mają okropny kompleks nicości (nie myolić z kompleksem niższości). Obydwaj zastąpili naukę, wiedzę i mądrość przebiegłością i sprytem. Po nocach wymyślają sztucznych wrogów, by na kanwie walki z nimi z karła uczynić olbrzyma. Z narodu, który stanowi około 0,5 % ludności świata chcą uczynić potęgę, nie bacząc na fakt, że tylko przy współdziałaniu z innymi narodami i ludami są w stanie cokolwiek osiągnąć. Z niespełna 3 % światowych katolików chcieliby uczynić pępek Kościoła katolickiego, nie bacząc, że z Woli Boga Kościół jest Powszechny, ponad granicami i narodami.
Siedzi sobie taki w książęcych salonach w Krakowie, na Franciszkańskiej, niczego mu nie brak, nie musi chodzić na zakupy, nie musi sprzątać, gotować, prać, pracą nigdy nie skalał swych rąk i udaje, że pozjadał wszystkie rozumy. W słodkim nieróbstwie wymyślił sobie „tęczową zarazę”, „neokomunizm”, wraz z o. Rydzykiem i ks. Ducem straszą „ekologizmem”. A miał proste zadanie: „ubogim nieść dobrą nowinę, więźniom głosić wolność, niewidomym przejrzenie zaś uciśnionych odsyłać wolnymi” (por.: Łk 4,18). No i „nici” z Ewangelizacji. Za to mamy religijno-polityczną nienawiść, podziały i walki, zniszczenie i ruinę.
Drugi zaś, otoczony niby „cysorz” zbrojnymi hufcami, odbiera hołdy od swych zauszników i kombinuje, kogo by jeszcze wykończyć – w imię narodu i jakiegoś tam boga. Tchórz urządził się, by niszczyć bez ponoszenia żadnych konsekwencji. Nie chodzi na zakupy, nie musi sprzątać, gotować, prać, pracą nigdy nie skalał swych rąk i udaje, że pozjadał wszystkie rozumy. Tak wypełnia się Słowo Biblii: „Pracować nie potrafię, żebrać wstydzę się, co zrobię?” (por. Łk 16,4) - „Wstąpię do partii, będę prezesem. Pójdę do seminarium, będę arcybiskupem”. I w ten sposób można sparafrazować Ewangelię i pożyć sobie do spokojnej starości.
Teraz, podczas rozpętania orgii kłamstw przedwyborczych, obydwaj z trwogą patrzą w przyszłość. Gdyby, uchroń Bóg, wygrała uczciwość, gdyby trzeba było wrócić do wartości powszechnych i chrześcijańskich, trzeba będzie zadać sobie to stare, biblijne pytanie: „Pracować nie potrafię, żebrać wstydzę się, co zrobię?”
Chyba jednak chwycę za miecz!
Ks. Stanisław Walczak