Szukaj w serwisie

×
9 marca 2018

Jan Hartman: Przeczytaj i sprawdź, ile siedzi w Tobie antysemity

Prof. Jan Hartman

Nawet ja nie odważyłbym się powiedzieć, że jestem wolny od uprzedzeń i niechęci do Żydów.

 

Przeczytaj i sprawdź, ile siedzi w Tobie antysemity. Zero? No, na to jest mała szansa. Nawet ja nie odważyłbym się powiedzieć, że jestem wolny od uprzedzeń i niechęci do Żydów. W końcu wychowałem się w kraju, w którym każdy wiedział, że Żydówki mają w poprzek i chorują na serce, a w ogóle to szkoda, że Hitler nie zdążył wyplenić ich wszystkich. Nie powiem, że słyszałem to w latach 70. codziennie, ale na pewno nie rzadziej niż raz w tygodniu. Na ulicy, w pociągu, w sklepie… Nie oczekujcie więc ode mnie, że będę czysty jak łza.

Fot. Flickr

Antysemici wiedzą, po czym rozpoznać Żyda, ale słabo orientują się w pragmatyce identyfikowania takich jak oni – powszechnie bowiem uważają się za wolnych od rasowych, religijnych i etnicznych przesądów (to tak jak Wy, prawda?). To bardzo miło, że antysemici w większości przestali się przyznawać się do antysemityzmu i zrozumieli, że lepiej za rasistę nie uchodzić, jakkolwiek ludzie wolni od nienawiści do Żydów bardzo rzadko mają okazję mówić, że nie są antysemitami, podczas gdy antysemici muszą to czynić co rusz. Dlatego jednym z kryteriów antysemityzmu (oczywiście zawodnym i niewystarczającym) jest deklarowanie przez daną osobę, że nie jest antysemitą czy też „do Żydów nic nie ma”. Czasami pada potem „ale” i wtedy sprawa jest jasna, lecz jeśli nie pada, to trzeba dalszych badań…

Oto mała instrukcja rozpoznawania antysemitów – proszę ją potraktować jako suplement do mojego poprzedniego wpisu, w którym zastosowałem swoją ulubioną metodę rekonstrukcji dyskursu, pozwalającą dokładnie wczuć się w mentalność i sposób myślenia kogoś nawet radykalnie innego. Był to właśnie przykład współczesnej narracji antysemickiej, utrzymany w stylu niezliczonych wypowiedzi, jakie wypełniają polskie media, jakkolwiek nieco skondensowanej i uporządkowanej.

Zacznijmy od powtórzenia tego, co powiedziano na początku, a mianowicie, że antysemita to zwykle osoba głośno odżegnująca się od antysemityzmu, jakkolwiek chętnie i bezkrytycznie powielająca kłamstwa, przesądy i bardzo stronnicze opinie na temat Żydów, Izraela i stosunków polsko-żydowskich (w przypadku Polaków, rzecz jasna). Może to czynić w złej wierze i ze świadomością własnej tendencyjności, a może po prostu bezkrytycznie kierować się instynktem nakazującym wierzyć we wszystko, co źle świadczyłoby o Żydach i Izraelu; może to zaś być zaledwie prostoduszna ignorancja.

Antysemityzm jest bowiem stopniowalny, a antysemita antysemicie nierówny. Zajadły antysemita będzie na przykład opowiadał, że podli Żydzi robią dziś Palestyńczykom to samo, co im robili niegdyś Niemcy. I będzie przy tym w pełni świadomy, że to kłamstwo; uzna wszak, iż kłamanie jest w kontekście mówienia o Żydach usprawiedliwione. Antysemita pospolity będzie opowiadał, że Żydzi szkalują Polskę i lekceważą pomoc, jaką uzyskali ze strony polskiej ludności w czasach Holocaustu, gdyż oczekują odszkodowań oraz zwrotu utraconego mienia. To kompletna bzdura, ale wielu ludzi naprawdę tak myśli.

Antysemita poczciwina będzie okazywał współczucie osobom pochodzenia żydowskiego z powodu ich „genetycznej skazy”, a jednocześnie wierzył, że, dajmy na to, Żydzi podczas Holocaustu zachowywali się biernie i potulnie (bo taką mają naturę). Poczciwina jest ponadto przekonany, że Żydzi są bardzo chytrzy i sprawni w interesach – chętnie więc sobie kupi figurkę wierzącego Żyda z grosikiem albo trzosikiem. Nie będzie w tym widział nic niewłaściwego. Takich przykładów ustopniowania antysemityzmu mógłbym podać dziesiątki, ale moim celem nie jest archiwizacja wszystkich świństw i bzdur, które wygadują antysemici i żydożercy, lecz kryteriologia antysemityzmu. Odpryski antysemickich narracji, którymi szpetnie inkrustuje ten tekst, są jedynie przykładami i ilustracjami.

1. Negacjonizm

Szczególnie agresywną odmianą antysemityzmu jest negacjonizm, polegający na negowaniu bądź umniejszaniu krzywd doznawanych przez Żydów. Może on wynikać z prostej nienawiści, lecz najczęściej kryją się w nim zawiść i resentyment. Antysemita ma poczucie, że o martyrologii Żydów mówi się za wiele kosztem pamięci o nie mniejszej – jak uważa – martyrologii Polaków. Chciałby więc umniejszyć krzywdę Żydów, aby łatwiej było uwypuklić tragedię własnego narodu. Czując się patriotą, uważa również za słuszne i właściwe wybielać i relatywizować winy członków własnej nacji, a nawet im zaprzeczać.

Do tego dochodzi nieprzyjmowanie do wiadomości niewygodnych i tragicznych faktów, a nawet agresja w stosunku do tych, którzy o nich mówią. Polski antysemita negacjonista może już przełknął Jedwabne, lecz nie przyjmie do wiadomości, że takich pogromów były dziesiątki; wie, że byli szmalcownicy, szantażyści i kolaboranci, lecz nie przyjmie do wiadomości, że były ich całe masy, czyniąc los ukrywających się Żydów wprost beznadziejnym. Negacjonista trąbi o Sprawiedliwych i chowa się za ich plecami, lecz nie chce nic wiedzieć o tym, że w czasie wojny Żydów skrzywdzonych przez Polaków było o wiele więcej niż tych uratowanych. Takich negacjonistów są w Polsce miliony… I właśnie z tej odmiany negacjonizmu wypływa odrażająca nowelizacja ustawy o IPN, kneblująca usta tym, który mówią o Polakach współpracujących z Niemcami w czasie Zagłady. Ta retoryczno-moralna figura nie wzięła się zresztą znikąd. Wymyślił ją dawno temu Kościół katolicki, który w swoim mniemaniu jest zawsze i nieodwołalnie święty, niezależnie od tego, ilu ludzi wymordował w swej długiej historii, ilu poddał torturom i ilekroć więcej ma wśród swego kleru pedofilów niż w całości męskiej populacji. I tak jak Kościół jest a priori święty, tak naród polski – a priori niewinny.

– Antysemita negacjonista twierdzi – wbrew krzyczącej oczywistości – że w Polsce antysemityzm jest zjawiskiem marginalnym. Im bardziej nie ma w kioskach pisemek obsesyjnie antysłowackich, a za to całe stosy antysemickich, tym bardziej jest przekonany (albo udaje, że jest przekonany), iż jest to zjawisko marginalne i niegodne uwagi. Idzie ulicami i czym bardziej nie widzi napisów „Francuzi do gazu” i powieszonych na szubienicy krzyży i półksiężyców, tym bardziej wydaje mu się oczywiste, że tysiące antyżydowskich napisów na murach polskich miast w żaden sposób nie świadczy o tym, że w Polsce jest antysemityzm. Dla negacjonisty fakty się nie liczą – liczy się tylko to, że „antysemityzm” to coś pejoratywnego, a o Polakach, którzy są narodem bez skazy, nie wolno mówić źle. Ergo – nie wolno mówić i tego, że antysemityzm ma w tym społeczeństwie wymiary masowe i nieporównywalne z niechęcią do Rosjan, Niemców, Ukraińców, a nawet Włochów i Francuzów.

– Antysemita negacjonista nie tylko odmawia Żydom prawa do swobodnego mówienia prawdy o doznanych krzywdach i odmawia im empatii oraz współczucia, lecz odmawia im prawa do podwójnej, żydowsko-polskiej tożsamości. Można być Polakiem pochodzenia włoskiego, a nawet spolonizowanym Francuzem, ba, Niemcem, który czuje się Polakiem, lecz z Żydem-Polakiem jest kłopot. Taka nieszczęsna hybryda dopuszczalna jest dla antysemity tylko pod warunkiem, że „Żyd mieszkający w Polsce” będzie „dobrym Żydem”, a więc Żydem lojalnym, broniącym „honoru Polski” i prawdy o jej zawsze-niewinności. W przeciwnym razie będzie dwulicowcem, faktycznym albo potencjalnym zdrajcą kraju, który „dał mu schronienie”. Na bycie Polakiem (no, może nie do końca i trochę warunkowo) Żyd musi sobie zasłużyć. A cenzurkę wyda mu, rzecz jasna, prawdziwy Polak.

Wspieraniu negacjonizmu służy mitomania narodowa, a przede wszystkim legendy o rzekomej nadzwyczajnej przyjazności i tolerancji dla Żydów w dziejach Polski (owszem, były takie epizody), o rzekomo wzorowej postawie ludności polskiej w czasie II wojny światowej, a nawet o dobrosąsiedzkich stosunkach między ludnością chrześcijańską i żydowską przed wojną.

2. Symetryzm

Charakterystyczną figurą antysemityzmu podszytego resentymentem i zawiścią o żydowską martyrologię jest symetryzm. Antysemita uparcie nie dopuszcza do siebie wiedzy o dziejach Żydów i ich relacji z narodami świata. Nie chce nic wiedzieć o setkach lat prześladowań, pogromów, zamykania w gettach, naznaczania, obkładania kontrybucjami itp. Chce wiedzieć za to, że ludność żydowska, często może i prześladowana, miała liczne „przywileje” i „autonomię”. Każdej krzywdzie odpowiada jakieś dobrodziejstwo, z którego Żydzi korzystali. Świetnie sprawdza się tutaj przy okazji figura „gościa”. Żyd nie ma prawa czuć się rdzennym mieszkańcem Polski – jest tu na prawach gościa, który winien jest gospodarzom rewerencję i wdzięczność za gościnę. Jednak Żyd, niestety, nie zawsze jest wdzięczny. Antysemitę ta niewdzięczność boli i wcale nie uważa tego swojego bólu za przejaw antysemityzmu. Przecież z otwartym i szczerym sercem czeka na „dobrego Żyda”, który złoży „gospodarzowi” należne wyrazy uszanowania i solidarności. Wypatruje pojednania… Czy oczekuje zbyt wiele?

Symetrysta nie wie nic o Zagładzie i niemal szczyci się ta ignorancją. Jest mu ona potrzebna do tego, by móc przeciwstawić Holocaustowi martyrologię polską. Polacy doznali ze strony Niemców krzywd podobnych (a nawet większych) niż Żydzi, a jeśli była jakaś różnica w położeniu Polaków i Żydów, to tylko tymczasowa. „Polacy byli następni w kolejce”, mawiają antysemici.

Symetryzm to również uparte przeciwstawianie krzywdom doznanym przez Żydów krzywd przez Żydów zadawanych. Zupełnie tak, jak gdyby była tu jakaś ilościowa równoważność w rodzaju: my mieliśmy szmalcowników, a wy oprawców z UB. Jak gdyby jacyś Żydzi mieli problem z mówieniem o komunistycznych zbrodniarzach w aparacie władzy… Albo jak gdyby zbrodnie Żydów jakoś usprawiedliwiały zbrodnie Polaków. Albo jak gdyby polscy czy rosyjscy oprawcy w NKWD i UB mieli wywoływać w duszach Polaków jakąś generalną niechęć do Polaków czy Rosjan, skoro ci żydowscy tak dobrze i przekonująco tłumaczą nasze antysemickie odruchy.

Symetryzm dotyczy też wyjaśniania antysemityzmu. Rzekomo jest on zrównoważony przez żydowski antypolonizm. Jedni drugich warci! Cóż, nie można zaprzeczyć, że Żydzi najczęściej Polaków nie lubią. Ale też nie zajmują się nimi. Nie smarują po murach, nie wydają antypolskich piśmideł, nie opowiadają na ich temat bzdurnych mitów. Po prostu uważają, że Polacy w większości są antysemitami. Do symetrii bardzo tu daleko.

3. Asymetryzm

Paradoksalnie symetryzm jest jednocześnie asymetryzmem – mianowicie gdy przychodzi do sprawiedliwego i nieuprzedzonego mierzenia spraw historycznych i współczesnych tą samą miarą. Antysemita nie ma tej samej miary dla Żydów (i Izraela) oraz reszty świata. Dla Żydów są miary specjalne. I tak na przykład żadne zbrodnicze reżimy arabskie, nawet te panujące w Gazie czy Syrii, nie rozbudzają jego wyobraźni i nie rozpalają w nim gniewu. Lecz niechaj tylko wystrzeli izraelska broń, wymierzona w Palestyńczyka! Ni z tego, ni z owego zjawia się nagle i zainteresowanie, i słuszny gniew. A skoro gniew słuszny, to o co chodzi? Gdzie tu antysemityzm?

Podwójne standardy i miary, a przede wszystkim asymetria wrażliwości czasami przybierają u antysemitów formy wprost nieprzyzwoite. Najczęściej nie obchodzą ich rozerwane ciała żydowskich dzieci – ofiar zamachów palestyńskich – a za to bardzo interesują ich dzieci zabite przez izraelskich żołnierzy w akcjach odwetowych (przy czym generalnie muzułmanie i ich dzieci, w tym ofiary wewnątrzmuzułmańskich konfliktów, nie budzą ani ich sympatii, ani zainteresowania – co najwyżej dopiero wtedy, gdy są to ofiary zgładzone przez Żydów).

4. Przesądy

Dla porządku – rzecz jasna, antysemita to człowiek ulegający przesądom i wierzący w kłamstwa. Może już nie o złych Żydach porywających dzieci na macę, lecz o złowrogim, światowym lobby żydowskim, pragnącym podporządkować sobie świat, albo i o tym, że każdy Żyd to w głębi duszy liberał-komunista i „kosmopolita”, to czemu nie? Nie będę wymieniał innych, jakże dobrze znanych przykładów tych bredni, z jednym wyjątkiem, zasługującym na szczególną uwagę. Otóż w oficjalnej doktrynie Kościoła katolickiego, który po soborze watykańskim II przestał jawnie szczuć na Żydów w kościołach i odprawiać modły za ich „nawrócenie” (sam pamiętam jeszcze takie msze), ograniczając się do wydawania antyżydowskich pisemek, wciąż trzyma się absurdalna teza o dobrym judaizmie przed Jezusem i złym, „rabinicznym” czy „talmudycznym” judaizmie po Jezusie.

To jakiś zupełny idiotyzm, podszyty nie tylko wrogością do tych, którzy ośmielili się nie nawrócić i pozostać przy „starym zakonie”, lecz w dodatku przepojony jakąś bezprzykładną pychą, pozwalającą klerowi katolickiemu roić sobie, że judaizm po Jezusie cały był jakąś „reakcją” na narodziny chrześcijaństwa.

5. Wstydliwość i ciekawość

Antysemita jest bardzo ciekaw, kto jest Żyd, a kto nie. Wydaje mu się, że żydowskie pochodzenie to jakiś stygmat albo znamię, które naznacza „ukrytego Żyda” skłonnością do zdrady i złoczynienia. Dlatego będzie antysemita sprawdzał każdemu jego geny i biografię – gdy znajdzie jakiś ślad… będzie już wiadomym, z kim trzyma i komu służy. Bo Żyd to przecież wieczny wróg wszystkiego, co polskie i katolickie. W ten sposób antysemita projektuje na Żydów swoją własną idiosynkrazję.

W lżejszej odmianie owa ciekawość żydowskiego pochodzenia bliźnich ujawnia się w postaci skrępowania i zawstydzenia, gdy mówi się o żydostwie. Antysemita mówi o kimś, kto powiedział, że jest Żydem, iż „przyznał się, że jest Żydem”. Tak jak gdyby było to coś kompromitującego albo wstydliwego. Zdarza się, że unika słowa „Żyd”, bo wydaje mu się ono obraźliwe i „niewymowne” – wszak nauczył się, że zawsze niemal wymawia się je w kontekście pejoratywnym.

Tak wygląda kryteriologia antysemityzmu. Oprócz niej trzeba by jeszcze sformułować typologię – bo typów antysemityzmu (i jego źródeł) jest co najmniej kilka. Ale to już innym razem. Pamiętajmy wszak jeszcze o jednym – antysemitą nie jest tylko ten, kto sam aktywnie uprawia negacjonizm czy symetryzm. Antysemitą jest również każdy, kto z chęcią takich rzeczy słucha i przyjaźni się z tymi, którzy antysemickie treści wygłaszają. To tak ku przypomnieniu dla tych wszystkich, którzy roją sobie, że Jarosław Kaczyński i jego partia nie są antysemickie…

No więc co? Odnalazłaś/odnalazłeś siebie w tej opowieści? Jeśli tak, to sam sobie przyznaj procent i powiedz sobie po cichu, ile w Tobie antysemity. Ja swój udział oceniam na jakieś 5 proc. w skali od kompletnego braku uprzedzeń do nazistowskiego eksterminacjonizmu. Ale ja sam jestem Żydem, więc mi jest łatwiej…

 

Jan Hartman

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję