Szukaj w serwisie

×
25 maja 2018

Jan Hartman: Kościół a protest w Sejmie, czyli mediator diaboli

Prof. Jan Hartman

Gorąco popieram protestujących w Sejmie. Nie wiem, czy czytają naszą blogosferę. Może jednak i tak się zdarzyć, że moje słowa do nich dotrą. Nie dajcie się wkręcić w żadne księżowskie mediacje (choć wątpię, aby Wam je na serio proponowano).

 

To jakieś szaleństwo. Co rusz jacyś dziennikarze, autorytety i katolickie stowarzyszenia upraszają łaski pańskiej, aby szanowny Kościół katolicki, natchniony przez Ducha Świętego, podjął się w miłosierdziu swojem mediacji pomiędzy protestującymi w Sejmie niepełnosprawnymi a rządem. Nie wiem, czy to głupota tylko, czy może już przewrotność. A może tylko atawistyczny odruch chłopa mnącego czapkę na widok tęgiego prałata?

Cokolwiek to jest, uwłacza godności protestujących i dowartościowuje oraz wzmacnia Kościół. Bo do kogo zwracamy się o mediację, jeśli nie do autorytetów? Kto wzywa do kościelnej mediacji, ten pokazuje, że ma za nic już nie tylko osoby homoseksualne, nieustannie lżone przez księży, dzieci urodzone z zapłodnienia in vitro, dzieci posyłane na religię przez niewierzących rodziców z powodu lęku przed ich napiętnowaniem, ale także dzieci na całym świecie, w przerażającej liczbie molestowane i gwałcone przez zwyrodnialców w sutannach.

To tak jak napluć im wszystkim w twarz. Nie będę już mówił o jakiejś solidarności z ofiarami faszyzmu, z którym Kościół współpracował tak wszechstronnie i gorliwie, że otaczanie immunitetem i wysyłanie do Ameryki Południowej tysięcy esesmanów po wojnie to tylko niegodny wzmianki epizod. Obsesyjne szczucie na Żydów przez półtora tysiąca lat też już odpuszczę, bo kogo tam z dziennikarzy „centrowych” i katolików oświeconych obchodzi Żyd Jezus czy inna tam Żydówka Rywka albo Sara.

Tak, trzeba nie mieć wstydu, żeby robić aluzję do ewentualnego autorytetu tej instytucji i biskupów. Gdybyż to jeszcze dla niepoznaki Kościół łożył na biednych i chorych. Czy ktoś może jest tak durny, aby zapytać, czy Kościół dokłada do prowadzonej przez siebie działalności charytatywnej, czy na niej zarabia? Nie, takich głupich nie ma. Głupich pytań się nie zadaje. Każdy rozumie, że Kościół nie wpłaca niczego na Caritas, a saldo jego „dzieł miłosierdzia” jest dla niego zawsze obficie dodatnie. I to nawet jeśli zdarzy się, że tysiąc czy pięć tysięcy księży wsunie jakiejś staruszce sto czy trzysta złotych. Bo to nie o takie kwoty w biznesie charytatywnym Kościoła chodzi.

Najgłupsze jest jednak to, że na mediatora proponuje się stronę konfliktu. Przecież to jest rząd katolicki, kościelny, tarzający się w prochu przed Rydzykiem i w zębach noszący biskupom sakwy ze złotem.

A może chodzi właśnie o to, że skoro ludzie Watykanu tak naprawdę tu rządzą, to niech powiedzą wreszcie tym swoim fagasom, że mają dać tę kasę i koniec? Czyli nie mediacja, lecz interwencja władzy najwyższej pod płaszczykiem mediacji? A jeśli tak, to może i słusznie. Ale zaraz, zaraz. Gdyby biskupi załatwili kasę jakimś tam „dobrym kobietom”, to chyba sami by na tym nie zyskali? Jaki mają w tym interes?

Tylko patrzeć, jak Kaczyński powie przy najbliższej okazji: „no nie mam teraz dla was, bo kazaliście dać na niepełnosprawnych”. Poza tym czy widział ktoś biskupów zabiegających o interes kogokolwiek innego niż oni sami, czyli Kościół? Toż to by było świętokradztwo. Kościołowi po prostu nie wolno ubiegać się o cokolwiek, co nie przyniosłoby korzyści jemu samemu. Oznaczałoby to bowiem sprzeniewierzenie się zasadzie świętości Kościoła i prymatu spraw ewangelizacji i zbawienia w stosunku do wszelkich innych spraw ziemskich. Dlatego z natury rzeczy Kościół katolicki nie może mediować bezstronnie w żadnej sprawie. W każdej, bez wyjątku, musi być stronniczy – działać na własną rzecz i dla własnej korzyści.

Gorąco popieram protestujących w Sejmie. Nie wiem, czy czytają naszą blogosferę. Może jednak i tak się zdarzyć, że moje słowa do nich dotrą. Nie dajcie się wkręcić w żadne księżowskie mediacje (choć wątpię, aby Wam je na serio proponowano). W ogóle nie idźcie drogą uniżenia i korzenia się przed biskupami. To nic nie da, a tylko pokaże, że jesteście słabi. Biskupi mają Was w „głębokim poważaniu” i co najwyżej mogą Wam powiedzieć, żebyście „szli na kompromis”. Bo Kościół nienawidzi nieposłusznych wobec władzy. Kto bowiem dziś jest niepokorny wobec świeckiego rządu, jutro może być niepokorny wobec Kościoła albo innym da ku temu przykład i zachętę. Obronicie się sami i zwyciężycie sami – nie pozwólcie, by ktokolwiek na Waszym niechybnym zwycięstwie się upasł!

A już szczególne biskupi, którym nie chwały trzeba, lecz pokory i pokuty. Bo zaiste prawdę powiadają każdego dnia, mówiąc: „bardzo zgrzeszyłem”. Tylko czy na pewno spowiadają się ze swej pychy, pogardy dla ludzi, z tego codziennego potoku kalumnii i oszczerstw, z pazerności, machinacji finansowych, tuszowania przestępstw? E tam, chyba jednak co drugi albo co trzeci dzień. Ważne, że mają za każdym razem grzechów swych odpuszczenie i hulaj dusza – od nowa. Nie wierzcie im! Jeszcze nikt dobrze na tym nie wyszedł.

Nie wiem, co jest gorsze – obłuda czy naiwność. Zresztą nieważne – i tak najczęściej idą ze sobą w parze. Jak ksiądz z chłopczykiem.

Jan Hartman



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję