Jan Hartman
Tylko będąc nikim, zostaje się faszystą. Nie pozwólmy więc, by nasze dzieci czuły się nikim
Ze zgrozą przyjęliśmy wiadomość, że w Bundestagu, niemieckim parlamencie, po raz pierwszy od czasów II wojny światowej zasiądą faszyści – ich partia zdobyła w wyborach ponad 12 proc. głosów – głosów rozczarowanych emerytów i zagubionej młodzieży.
Również w Polsce ruch faszystowski ma się coraz lepiej, a rząd patrzy na to z uśmiechem. Złowrogim hydrom Obozu Narodowo-Radykalnego, Młodzieży Wszechpolskiej i temu podobnych „organizacji narodowych” odrosły łby. Dlaczego faszyzm trzyma się dobrze i co będzie dalej?
Młodzi ludzie, którzy wykrzykują gniewnie i nienawistne hasła, odczuwają dumę i upojenie mocą, która rodzi się w grupie. Są nareszcie ważni i wśród swoich, bo w szarym, codziennym życiu niewiele spotyka ich dobrego, a za to nie brak w nim smutków i upokorzeń. Za to w glanach i z racami w rękach czują się prawie jak w mundurach jakiejś Milicji Nowego Wspaniałego Świata.
Euforię podbija jeszcze poczucie moralnej wzniosłości. Na ustach mają wszak piękne słowa: naród, tradycja, suwerenność, zwycięstwo. Splatają je w jeden retoryczny węzeł ze słowami o zdradzie, hańbie, liberałach i „lewakach”. Duma, słuszny gniew i poczucie mocy. To prawie jak narkotyk.
Wczujcie się w ich położenie. Wszak oni nie wiedzą nic o faszyzmie i związku, jaki zachodzi między reżimami Mussoliniego, Franco czy Salazara a nazizmem niemieckim. Nie mają pojęcia o tym, że istniały już państwa oparte na ideologii nacjonalistycznej i jakich potwornych zbrodni dopuszczały się te krwawe dyktatury. W szkole przecież o tym nie uczą. Czyżby miano mówić w szkole o tym, że w przedwojennej Europie srożyły się reżimy wojskowo-kościelne, odwołujące się szowinizmu, ksenofobii i pogardy dla swobód obywatelskich? Przecież wtedy trzeba by wspomnieć o czarnych chmurach faszyzmu zbierających się również nad Polską. No i trudno byłoby przemilczeć rolę Kościoła w tych złowieszczych procesach politycznych.
Zamiast prawdy serwuje się więc młodzieży prawicową propagandę, z jej namolną gloryfikacją Dmowskiego i Kościoła. Daleko stąd do faszystowskiej ideologii, ale fundament dla kłamstw, mitów i fantasmagorii propagandy narodowców szkolna nauka daje solidny. A i grunt jest podatny.
Faszyzm jest łatwy i upojny. Naszość, siła, racja. To przecież przyjemniejsze i bardziej soczyste niż całe to nudziarstwo o demokracji, o społeczeństwie obywatelskim, pluralizmie, nie mówiąc już o szacunku dla prawa i państwa.
W latach mniej stabilnych, gdy kryzys gospodarczy i bezrobocie odbierają młodzieży radość życia, cyniczni populiści wychodzą ze swych nor, wkładają garnitury lub glany i idą w miasto. Do blokowisk, na stadiony, pod szkoły – wszędzie, gdzie można znaleźć rozdrażnioną i zagubioną młodzież. Zbierają te dzieci pod sztandarami nienawiści i euforii. Oferują poczucie wspólnoty, niewzruszonej racji i siły.
Nie wińmy prostych młodych ludzi, których uwiedziono i którzy myślą, że są po stronie dobra. To, czy na oficjalnej scenie politycznej Polski pojawią się znowu faszyści, zależy od tego, czy będziemy tolerować w swoim otoczeniu ich przywódców.
Jak dotąd stawiamy im tylko jeden warunek, którego spełnienie gwarantuje im dostęp do kamer telewizyjnych i prasy, a w konsekwencji dostęp do polityki. Ten warunek to formalne wyrzeczenie się faszyzmu i antysemityzmu. Spełniają go bez najmniejszego wahania.
Cóż prostszego dla nich niż oświadczyć, że nazywanie ich faszystami wręcz im uwłacza, a następnie głosić klasyczne tezy tej obmierzłej ideologii, wraz ze wszystkimi cynicznymi kłamstwami historycznymi i odrażającymi obelgami w stosunku do wszystkiego, co nie jest narodowo-katolickie? Coś za tani ten bilet na medialne salony.
Z faszyzmem nie da się walczyć. Faszyzm sam wszakże żywi się walką. Faszyzmu możemy jednak uniknąć. To zależy tylko od nas, dorosłych. Jeśli będziemy mieli więcej czasu dla młodzieży, jeśli lepiej troszczyć się będziemy o jej wykształcenie i życiowy start, jeśli włączymy młodych ludzi w realne więzi społeczne, to nie będą musieli pocieszać się gniewem i dumą.
Tylko będąc nikim, zostaje się faszystą. Nie pozwólmy więc, by nasze dzieci czuły się nikim. Wtedy nie będą robić na nich wrażenia tyrady cwaniaczków usiłujących rozpalić w ich naiwnych umysłach narkotyczne idee glorii, a w zapalczywych sercach gniew na wyimaginowanych wrogów i wzruszenie własną nieskazitelnością.
Wierzę, że faszyzm nie przejdzie. Ale to my musimy zbudować mur przeciwko chorym emocjom i strasznym ideom. Przez mur sprawiedliwości, solidarności i społecznych więzi opartych na zaufaniu żaden polityczny drań, w garniturze ni w glanach, nie przeskoczy.