Mogą być z różą, z dżemem truskawkowym lub adwokatem. Nie ma to większego znaczenia, bo raz do roku, w tłusty czwartek, niemal każdy Polak staje się wielkim amatorem pączków w każdej postaci. Nie zaszkodzą, o ile po uczcie będziemy się ruszać.
Tradycyjny pączek powinien być usmażony na smalcu na złoto i wypełniony słodkim nadzieniem. Taka przyjemność to jednak około 300 kalorii, czyli całkiem sporo. Tyle samo energii dostarczy nam sześć brzoskwiń, 800 gramów fasolki szparagowej, czy ważący około 300 gramów kotlet z piersi indyka bez skóry.
Kto by jednak myślał o fasolce, kiedy wokół unosi się delikatny zapach cukru pudru, lukru lub kandyzowanej skórki pomarańczowej, którą czasami są oblepione pączki?
Z raportu „Polska na widelcu. Zwyczaje żywieniowe Polaków 2016” przeprowadzonego przez GfK wynika, że w tłusty czwartek pączki jedzą niemal wszyscy Polacy, czyli 95 proc. badanych; zdecydowana większość zjada dwa lub więcej.
Poza tłustym czwartkiem ciastka 2-3 razy w tygodniu je 15 proc. Polaków, pozostali, czyli 75 proc. - przeciętnie raz w miesiącu.
Co potem?
Raz w roku można sobie pozwolić na małe szaleństwo. Pokuta będzie jednak surowa.
Jeden mały pączuś to 70 minut mycia okien lub ponad dwie godziny prasowania, lub jeśli ktoś woli może przez 50 minut odkurzać mieszkanie, lub przez 2 godziny pisać na komputerze. Co ciekawe 2,5-godzinna rozmowa telefoniczna, czy 10 godzin oglądania telewizji przynoszą podobny efekt.
Jeśli wolimy jednak utrzymać się w bardzo dobrym nastroju, warto wybrać sport lub taniec. Zjedzenie jednego pączka nie pozostawi szkodliwych śladów, jeśli pół godziny pogramy w squasha, 35 minut będziemy pływać, 20 minut będziemy jeździć na rowerze, 15 minut biegać czy przez pół godziny tańczyć.
Dodatkowe kalorie można także spalić w znacznie przyjemniejszy sposób, na przykład uprawiając seks (godzina na każdego pączka) lub namiętnie się całując przez 45 minut.
Smacznego!
(df) thefad.pl / Źródło: Kurier PAP