List do Misiewicza
Drogi panie Bartusiu!
Na wstępie przepraszam za tak familiarny ton, ale czuję się z Panem, Panie Ministrze związany. Doniesiono mi bowiem, że w czasach, gdy byłem szefem MEN to Pan najgorliwiej w swojej szkole odziewał się w mundurek. (Ach, ta tęsknota za mundurem tliła się w Panu już od przedszkola!). Gorliwość ta do dziś leje miód na moje serce. Ale nie dlatego piszę.
Otóż dowiedziałem się, że pokrzepiony zasłużonym urlopem wrócił Pan na swoje miejsce u boku swego Mistrza i Mentora.
Jak myśmy za panem panie Bartku tęsknili! Niestety Pana powrót nie został należycie doceniony, bo media zajmują się głupotami w rodzaju wyboru Tuska na szefa RE (jakby nas obchodziły przepychanki, który niemiecki kandydat wygra, kiedy wiadomo że dolą Polaka i patrioty jest przegrywać, a nie wygrywać).
I tak panie Bartku na placu boju zostałem tylko ja - stary wypróbowany przyjaciel, aby docenić pański wiekopomny powrót do steru naszego wojska. Pewnie się Pan dziwi dlaczego się tak cieszę z pańskiego powrotu?
Otóż, panie Bartku gdy pana nie było to pański Szef ogłosił, że NATO zostało zaatakowane aktem agresji pod Smoleńskiem w 2010. Czyli, że mamy wojnę! I tak trwa od dwóch tygodni nasza kampania wojenna, ale jak na razie utrzymujemy granice.(Pewnie dzięki strachowi wroga przed Obroną Terytorialną!).
Pan wrócił to proszę panie Bartku o właściwe dawki, a wkrótce zawrzemy pokój! Kto wie, a może kiedyś Pan pokojowego Nobla za zakończenie Wojny Światowej dostanie?
Zawsze do usług,
Roman Giertych
PS Czytelnicy tego listu sugerują, aby odmówił Pan odebrania nagrody Nobla, chyba że zgodzą się w czasie uroczystości odczytać Apel Smoleński. To wspaniały plan! Pan wychodzący po nagrodę, a Antoni odczytuje apel!