List do pana Kaczyńskiego
Szanowny i drogi panie Jarku!
Dawno nie pisałem do Pana. To dlatego, że zajmowałem się doradzaniem Pana błyskotliwym ministrom w ich różnorakich problemach (nawet Pan nie wie, ile mi Pan zawdzięcza).
Całym moim umysłem wspieram dobrą zmianę pomny na naszą długotrwałą znajomość (ach, gdzie te czasy, gdy bawiliśmy się: Pan w polowanie na mnie, a ja w bieg po polu minowym!). Ale ad rem.
Panie Jarosławie kochany: larum grają! Te niecne pomioty zwane przez pomyłkę dziennikarzami dotarły do Pana interwencji poselskiej w obronie Marcina D. Zarzucają Panu, że wpłynął Pan na prokuratora, aby wypuścić tego krystalicznie uczciwego młodego przedsiębiorcę z pudła (jakby to jakaś hańba była pomóc niewinnemu w potrzebie!). I że Pan zakazał prowadzenia śledztwa w kierunku rzekomych pieniędzy przyjętych przez pana powabną bratanicę od podmiotów młodego przedsiębiorcy.
Jak to przeczytałem, to w pierwszej chwili strach ścisnął mi gardło i zawołałem: no nie, z tego to nawet nasz kochany prezes tak łatwo się nie wywinie. Przecież to ewidentne przekroczenie uprawnień poselskich poczynione w interesie rodziny! I od razu wiedziałem, że muszę coś wymyślić. Nie można naszego pana Jarka zostawić samego. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. I mam!
Stara adwokacka zasada brzmi: do niczego się nie przyznawaj. Ale jak tu się tego wyprzeć jak ta swołocz z „Newsweeka” dotarła do dokumentu, w którym Pan naciska na prokuraturę w interesie rodziny jak wół? To nie takie trudne! Po prostu musi Pan powiedzieć, że nie wiedział pan, że Marcin D. to mąż pana bratanicy. I już! Genialne w swej prostocie, co?
Pan jako poseł pochyla się nad każdym skrzywdzonym przez ucisk państwa młodym człowiekiem. I żadne koneksje rodzinne nie mają żadnego znaczenia.
Sprawa młodego przedsiębiorcy wygląda od początku na zaplanowaną zemstę tysięcy inwalidów, którzy nie potrafili zadowolić się skromnym, ale godziwym wynagrodzeniem i zazdroszczą, że ten, który im pracę załatwił pobierał (rzekomo im należną, sic!) drobną opłatę manipulacyjną w wysokości 80%. Ot, typowa polska zawiść.
A nadto, czy Pan zwracał uwagę na kolejnych mężów (czy prawie mężów) pana szanownej bratanicy? Pan to człowiek zajęty. Myślący o Polsce, o doli polskiego emeryta, górnika, chłopa, a romansidła Panu nie w głowie.
I na dodatek, taka linia obrony dementuje te podłe oszczerstwa Biedronia. No bo jak Pan nawet na młodych chłopaków od bratanicy nie zwracał uwagi, to o czym ten padalec ze Słupska gada? Czyli łapiemy dwie sroki za jeden ogon i jednym sprytnym posunięciem załatwiamy dwa problemy.
PS I jak dobrze Panie Jarku, że skończyły się te straszne czasy prywaty, wykorzystywania funkcji do celów prywatnych i nacisków na wymiar sprawiedliwości. Uff, że to już za nami!