Jolanta Saacewicz
Nasz pojedynczy protest może spowodowac taki ciąg zdarzeń, którego sobie dziś nie wyobrażamy. Może zacząć lawinę, od której upadną dyktatorskie rządy, rządy niegodne, niesprawiedliwe, niedemokratyczne.
- Kiedy widzisz coś co nie jest w porzadku, coś co jest nie fair, niesprawiedliwe POWIEDZ COŚ! Musisz coś powiedzieć; musisz coś zrobić! - krzyczał John Lewis w swoim słynnym przemówieniu do Amerykanów. (When you see something that is not right, not fair, not just, you have to speak up. You have to say something; you have to do something.
John Lewis umarł wczoraj. Miał 80 lat. Szedł z doktorem Marinem Lutherem Kingiem po prawa obywatelskie i wyborcze dla mniejszości. Został tak spałowany na moście w Selmie, ze wstrząsnęło to Ameryką. Ledwo przeżył roztrzaskanie czaszki, ale jego cierpienie zaowocowało uchwaleniem ustaw gwarantujących prawa cywilne w Ameryce. John Lewis był ikoną walki o prawa człowieka, sprzymierzeńcem ludzi LGBTQ. Trzy lata temu poprowadził ostatni protest. Wówczas, w amerykańskim kongresie, kongresmeni i kongresmenki wraz z senatorami Partii Demokratycznej usiedli na podłodze izby w proteście przeciw republikańskiemu nicnierobieniu w sprawie kontroli broni. John Lewis powiedział wówczas, że nigdy nie przypuszczał, że w budynku Kongresu, w sercu amerykańskiej demokracji będzie musiał poprowadzić tzw. siedzący protest raz jeszcze. Nawiązał tym do protestów z lat szesciesiatych, gdy aktywiści walczacy o prawa człowieka wchodzili do restauracji dla białych, gdzie nieobslugiwano czarnych i siadali przy barze domagając się serwisu. Byli za to bici, opluwani, aresztowani, ale nie ustawali. Wsiadali do dalekobieżnych autobusów i zajmowali miejsca przeznaczone dla białych. Biali nadludzie polowali na nich. Jeden taki autobus spalono. Nie przestraszyło to ich, choć ginęli bez śladu w bagnach Alabamy i Mississippi i ich ciał nie odnaleziono do dziś. Walka o prawa człowieka, o równość, walka z faszyzmem, z białą supremacją, z homofobią jest usłana trupami.
Dziś w Katowicach, pod osłoną policji, maszerowali polscy faszyści. Nieśli banery, które zapowiadają oczyszczenie narodu. Nieśli tez baner międzynarodówki antysemickiej, który mówi: Żydzi nie zastąpią nas. Ten baner był po angielsku i opuszczono w nim słowo Żydzi, ale jest to baner znany na świecie.
Naprzeciw faszystom, w lipcowa sobotę, stanęli bohaterscy ludzie. Była tam młodzież Wiosny i partii Razem, byli „normalni” obywatele, byli ludzie LGBTQ. Mój podziw jest dla tych ludzi ogromny. Bierzmy z nich przykład jeśli chcemy innej Polski. Ona sama się nie zrobi.
Wszystkim, których dopadła depresja i obojętności chce przytoczyć jeszcze jeden cytat z Johna Lewisa:
„Nie daj się zgubić w oceanie desperacji. Miej nadzieję, bądź optymistą. Nasza walka nie jest walką jednego dnia, tygodnia, miesiąca czy roku, to jest walka całego życia. Nigdy, przenigdy, nie obawiaj się uczynić trochę hałasu i wpaść w dobre klopoty, konieczne kłopoty”.
(„Do not get lost in a sea of despair. Be hopeful, be optimistic. Our struggle is not the struggle of a day, a week, a month, or a year, it is the struggle of a lifetime. Never, ever be afraid to make some noise and get in good trouble, necessary trouble.")
Wszystkie kanały telewizji amerykańskiej mówią dziś o Johnie Lewisie, jego życiu i walce całego życia. Ten most w Selmie, na którym policja niemal zapałowała Johna Lewisa na smierć, będzie nazwany jego imieniem. W rocznice tamtych wydarzeń w Selmie przez ten most szedł z Johnem Lewisem pierwszy czarny prezydent Barack Obama. Ten prezydent nie byłby możliwy w Ameryce, gdyby nie John Lewis. Pamietajmy o tym, stając w proteście przeciwko złu, zabierając głos przeciwko niesprawiedliwości i złu. Nasz pojedynczy protest może spowodowac taki ciąg zdarzeń, którego sobie dziś nie wyobrażamy. Może zacząć lawinę, od której upadną dyktatorskie rządy, rządy niegodne, niesprawiedliwe, niedemokratyczne. Nasza odwaga by nie bać się wpaść w „dobre kłopoty”, zmienia historię ludzkości na lepsze.
Na zdjęciach „siedzący protest” w amerykańskim kongresie, siedzący protest w barze w latach 60. i Katowice dziś.
Jolanta Saacewicz