Marci Zegadło
W rozmowach ze znajomymi pojawia się wątek czasu trwania tej sytuacji. Szczególnie jeśli chodzi i zalecaną konieczność pozostawania w domu. W zamknięciu. Ktoś używa argumentu, że przecież i tak nie przesiedzimy tego zamknięci w mieszkaniach, że trzeba wychodzić. W zasadzie tak. Ta sytuacja nie potrwa dwa, trzy tygodnie. Przed nami kilka miesięcy tej „nienormalności”. Kilka miesięcy poza rutyną. Z drugiej strony właśnie od tego ilu z nas kierowało się będzie podobną logiką zależy transmisja wirusa.
Rano miasto wydaje się trochę bardziej ospałe i puste. Mniej ludzi na przystankach. Mniejszy ruch pojazdów. Autobusy i tramwaje kursują, ale jest w nich zdecydowanie mniej pasażerów. Mimo ujemnej temperatury (o 6.44 termometry w Częstochowie pokazują minus 1 stopień Celsjusza) zauważam rowerzystów, więcej niż zwykle o tej porze.
W rozmowach ze znajomymi pojawia się wątek czasu trwania tej sytuacji. Szczególnie jeśli chodzi i zalecaną konieczność pozostawania w domu. W zamknięciu.
Ktoś używa argumentu, że przecież i tak nie przesiedzimy tego zamknięci w mieszkaniach, że trzeba wychodzić. Na przykład iść do pracy. W zasadzie tak. Ta sytuacja nie potrwa dwa, trzy tygodnie. Przed nami kilka miesięcy tej „nienormalności”. Kilka miesięcy poza rutyną. Z drugiej strony właśnie od tego ilu z nas kierowało się będzie podobną logiką zależy transmisja wirusa.
Trochę inaczej niż zwykle...
— Tatromaniak (@Tatromaniakpl) March 13, 2020
Jedyny słuszny wybór.#zostańwdomu pic.twitter.com/XjBh8SpF5d
Jeżeli istnieje możliwość pozostania w domu – zostań w nim. To oczywiste, że nie będzie takiej możliwości przez kilka miesięcy, ale o tym, jak wyglądał będzie przebieg tego zamieszania zależy nie od tego co wydarzy się za dwa tygodnie. To zależy do tego, co postanowimy zrobić dzisiaj, jutro, pojutrze. Dlatego uważam, że to nie jest moment na pierdolenie się z jakąś bohaterszczyzną, za którą nikt nikomu specjalnie nie będzie dziękował. Nie jest to moment na postawę „i tak tego nie przesiedzimy w domach”. Nie jest to moment na komentarze typu „i tak wszyscy zachorujemy”. Chodzi o to, żebyśmy nie zachorowali jednocześnie. Tylko o to. O nic więcej. Dlatego warto zastanowić się nad decyzjami dotyczącymi naszej aktywności teraz. Nie za tydzień. Za tydzień liczba zakażonych będzie już czterocyfrowa. I to nie jest czarnowidztwo, tylko racjonalna prognoza. Myślę, że dobrze ten rodzaj mentalności złapał Iwaszkiewicz w „Powrocie”, pisząc:
„Polacy nie są narodem bardziej od innych wojowniczym. Jeżeli jednak lubią dźwięk wojskowej pobudki i lubią stawać pod sztandarami, to dlatego, iż silniej niż gdziekolwiek indziej wrośnięta jest w tę ziemię wiara w sprawiedliwość, a ludzie tutaj nie z nadmiaru odwagi, lecz z braku wyobraźni i nadmiernej ufności nie lękają się śmierci”
Więc, wchodząc trochę w buty docenta Szelestowskiego z „Barw ochronnych”, ja bym jednak namawiał rodaków, żeby tę ufność w to „że jakoś to będzie” odrzucili i jeśli to możliwe, jak najdłużej, siedzieli na swoich polskich dupach w swoich polskich domach.
A w domu jak to w domu:
- Umyj ręce gówniarzu, bo się zarazisz! – mówi mój dziesięcioletni syn do swojej czteroletniej siostry, a mówi to tak jak podobne rzeczy mówią do młodszych sióstr starsi bracia. Mówi to bez ogródek, bez czułości, z lekceważeniem, które piątoklasiści okazują przedszkolaczkom.
- Obie? – pyta córka i jest tym zdziwiona w takim stopniu jak Episkopat jest zdziwiony faktem, że trzeba zamknąć Kościoły. Skoro mój syn pilnuje mycia rąk u siostry, oznacza to, że jest przejęty.
Wczoraj przed zaśnięciem wyjaśniamy mu z Wi sytuację. Wskazujemy na jej dobre strony.
Nocą przyglądamy się dzieciom, kiedy śpią. Lubimy to robić. Działa jak melisa.
Marcin Zegadło