Marcin Zegadło - poeta, publicysta
Są tacy, którzy znajdują silny, pobudzający bodziec w doniesieniach o śmierci osób młodszych niż dotychczas wskazywane grupy ryzyka. Na przykład, to podrzucanie linków do artykułów prasowych, z których dowiadujemy się o śmierci 27-latki, 37-latki. Na zasadzie – „Spójrzcie! Myśleliście, że wam się uda? Skąd ten pomysł? COVID -19 idzie nie tylko po wasze babcie i waszych rodziców, idzie również po was”.
Pewna wyraźna, nowa tendencja wśród części komentujących bieżące wydarzenia w mediach społecznościowych.
Mianowicie są tacy (jest ich coraz więcej), którzy znajdują silny, pobudzający bodziec w doniesieniach o śmierci osób młodszych niż dotychczas wskazywane grupy ryzyka. Na przykład, to podrzucanie linków do artykułów prasowych, z których dowiadujemy się o śmierci 27-latki, 37-latki. Na zasadzie – „Spójrzcie! Myśleliście, że wam się uda? Skąd ten pomysł? COVID -19 idzie nie tylko po wasze babcie i waszych rodziców, idzie również po was”.
Z reguły tym zgonom towarzyszą inne okoliczności. Poród i komplikacje lub to, co zamyka się w nowym, często stosowanym pojęciu „chorób towarzyszących”.
Jestem astmatykiem. Moje płuca są w zapewne w odrobinie gorszym stanie niż płuca mojego 43 – letniego rówieśnika bez astmy i chociaż bez problemu przebiegam 10 kilometrów (przed treningiem biorę lek wziewny) albo przejeżdżam na rowerze kilometrów 50-siąt, to nie wiem jak moje płuca zachowają się w przypadku, kiedy rozwinie się w nich na przykład ostry stan zapalny wywołany przez wirusowe zapalenie płuc.
Od lat żyliśmy w rzeczywistości pełnej mocnych bodźców. Jesteśmy na ogół przebodźcowani i w większości przypadków nie reagujemy na informację, które nie wyrywają nas z foteli, nie zrywają z kanap. Informacja musi być pierdolnięciem wartym naszej uwagi. Dlatego, zanim poinformują nas, że w związku z zakażeniem COVID-19 zmarł młody mężczyzna, który cierpiał na przykład na stwardnienie rozsiane, dowiemy się, że zmarł po prostu 29-latek. Mamy się bać. Jest dobrze, kiedy się boimy. Zresztą odnoszę wrażenie, że po prostu lubimy się bać.
W jakimś sensie ta podniosła atmosfera masowego zagrożenia powoduje pewien rodzaj podniecenia wywołany wytrąceniem nas z rutyny, a to może działać pobudzająco nie tylko w naszych sypialniach, więc bawimy się odrobinę w napędzanie sobie strachu, a jest to o wiele bardziej interesujące niż zwykle, ponieważ rzeczywiście jest się czego bać.
Syn w swoim pokoju bawi się z siostrą w szkołę. Kto? Co? – koronawirus, Kogo? Czego (nie ma) – koronawirusa, Komu? Czemu? (przyglądam się) – koronawirusowi. Odmienia przez przypadki, a nasza córka słucha i powtarza. Mikołaj żartował wczoraj, że słowa roku 2020 to: koronawirus, pandemia i zgon. Ma mroczne poczucie humoru, po ojcu, ale tym razem śmiałem się wyłącznie dla towarzystwa.
Tak czy owak. W przypadku doniesień o moim zgonie zawiadamiam, że posiadałem również "schorzenia towarzyszące". To znaczy chorowałem przewlekle na astmę. Tak że spoko. To nie będzie wyłącznie COVID-19.
Marcin Zegadło
"Jeżeli koronawirus będzie rozprzestrzeniał się w takim tempie jak dotychczas, nasz system opieki zdrowotnej upadnie przed końcem miesiąca” – powiedział Daniel Koch, szef wydziału chorób zakaźnych szwajcarskiego Departamentu Zdrowia #koronawirus https://t.co/aMyqiDRabi pic.twitter.com/iZdhGXzBVF
— OKO_press (@oko_press) March 22, 2020