Tomasz Bielecki
Brytyjczycy odkrywają podejrzane powiązania Steve’a Bannona i Cambridge Analytica z kampanią na rzecz brexitu. UE nie stawia na odkręcenie rozwodu z Londynem, choć szykuje się na walkę z nowymi manipulacjami wyborczymi.
Brytyjskie media, w tym jako pierwszy portal OpenDemocracy, ujawniły przed kilku dniami korespondencję mailową między biznesmenem Arronem Banksem (głównym dobroczyńcą probrexitowej kampanii Leave.EU) oraz przedstawicielami Cambridge Analytica. Wiceprezesem tej firmy był wówczas Steve Bannon – przyszły szef kampanii wyborczej Donalda Trumpa i jego kluczowy doradca w Białym Domu do lata 2017 r.
Maile, których kopie były adresowane do Bannona, pokazują, że Banks zamierzał zaangażować Cambridge Analytica do niesprecyzowanego „dwuetapowego procesu” w kontekście Leave.EU. A także zwrócił się do tej firmy o opracowanie strategii pozyskiwania w Stanach Zjednoczonych funduszy na rzecz brexitowej kampanii w Wielkiej Brytanii.
Firma Cambridge Analytica, która specjalizowała się m.in. w przetwarzaniu danych i wykorzystywaniu ich w precyzyjnie nakierowanych kampaniach marketingowych i politycznych, została oskarżona wiosną tego roku o pozyskanie danych 87 mln użytkowników Facebooka bez ich pozwolenia i wiedzy.
Banks miał przekazać do Cambridge Analytica dane zwolenników brexitu związanych z Leave.EU. Jednak teraz największym zagrożeniem karnym dla tego Brytyjczyka są podejrzenia, że – łamiąc brytyjskie prawo wyborcze – pozyskiwał zza granicy fundusze na kampanię przed referendum co do brexitu. To głosowanie zostało zapowiedziane przez ówczesnego premiera Davida Camerona w maju 2015 r., trefne maile pochodzą z jesieni 2015 r., a referendum brexitowe odbyło się w czerwcu 2016 r.
Zbiórka funduszy w USA
Arron Banks podpowiada w swej korespondencji z Cambridge Analytica, by działania na rzecz pozyskania funduszy wycelować w te amerykańskie firmy, które boją się strat wskutek umowy USA-UE o wolnym handlu i inwestycjach (TTIP). Ta umowa była zwalczana przez Trumpa, który następnie jako prezydent zamroził rokowania nad TTIP „w obronie interesów USA” przez Unię.
„Możemy też celować w ludzi z więzami rodzinnymi z Wielką Brytanią, by pozyskać pieniądze i wykreować działania [w mediach społecznościowych]” – pisze Banks w jednym ze swych maili do Cambridge Analytica i adresowanych m.in. do Bannona.
Przedstawiciele Banksa, który od paru tygodni jest objęty wszczętym na wniosek brytyjskiej komisji ds. wyborów postępowaniem co do ewentualnych nieprawidłowości w finansowaniu Leave.EU bronią jego niewinności. Przekonują, że kontakty z Cambridge Analytica co do zbiórki funduszy w USA miały wyłącznie charakter wstępny i ostatecznie nie doszło do żadnych takich działań.
Co z Rosjanami?
Kontakty między Steve’em Bannonem, Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) wraz z jej były szefem Nigelem Farage'em oraz Leave.EU z Arronem Banksem nieustannie podsycają w Wielkiej Brytanii spekulacje, że wkrótce Farage i Banks mogą zostać uwikłani w śledztwo amerykańskiego specjalnego prokuratora Roberta Muellera co do rosyjskiego mieszania się w amerykańskie wybory.
Banks publicznie odrzuca wszelkie podejrzenia o związki z jakimikolwiek rosyjskimi darczyńcami, którzy mieliby łożyć na kampanię brexitową. Niemniej torysowski poseł Damian Collins, szef parlamentarnej komisji śledczej co do manipulacji wyborczych, twierdzi, że nowo ujawnione maile do Cambridge Analytica stawiają przed Banksem kolejne trudne pytania co do finansowania oraz wykorzystania danych obywateli w kampanii Leave.EU.
– Widzimy bezpośrednie związki ruchów politycznych stojących za brexitem i za Trumpem. Musimy wreszcie dostrzec ten szerszy obraz działań ze strony bardzo bogatych ludzi, które są koordynowane ponad granicami w sposób, jakiego nie widzieliśmy wcześniej – powiedział Collins brytyjskim dziennikarzom.
Powtórka referendum?
Zwolennicy przewidzianego na marzec 2019 r. wyjścia Wlk. Brytanii z UE wygrali referendum z bardzo niewielką przewagą (51,9 proc. do 48,1 proc.), więc każde nowe podejrzenia co do nieczystej gry referendalnej ze strony brexitowców podsycają głosy na rzecz rychłej powtórki tego plebiscytu. Zwłaszcza że umowa brexitowa, która ma być zatwierdzona na szczycie UE w niedzielę 25 listopada jest poważnie zagrożona wetem ze strony Izby Gmin. A to ryzyko brudnego brexitu, czyli niezwykle kosztownego wyjścia z Unii bez żadnej umowy między Londynem i resztą UE. Jednak w Brukseli – choć takie są zarzuty wielu brexitowców – nie ma teraz dyskusji w celu skłonienia Brytyjczyków do powtórnego referendum, ani dużych nadziei związanych z takim scenariuszem.
Natomiast lekcje z amerykańskich wyborów oraz referendum w Wielkiej Brytanii coraz mocniej pchają Unię do prac nad obroną przed manipulacjami wyborczymi ze strony obcych krajów, wielkich firm oraz populistów potrafiących – jak Bannon – wykorzystywać możliwości internetu do prowadzenia zręcznych kampanii wymykających się kontroli ze strony władz publicznych.
Bannon w Brukseli
– Nasze przepisy wyborcze pochodzą z niecyfrowej przeszłości m.in. pod względem limitów wydatków na kampanie, zasad reklam wyborczych, zasad przejrzystości co do płacących za kampanie. Skandal wokół Cambridge Analytica i Facebooka musi być dla nas pobudką – apelowała niedawno komisarz UE ds. sprawiedliwości Vera Jourova w Parlamencie Europejskim.
Jourova namawia kraje UE, by stworzyły wspólny system monitorowania mediów społecznościowych (i reszty internetu) pod względem wyborów oraz razem pracowały nad przełożeniem kampanijnych ograniczeń ze świata offline na internet.
Komisja Europejska ma nadzieję, że uda jej się wykorzystać wybory do Parlamentu Europejskiego z maja 2019 r. do zmobilizowania unijnych rządów. – Mamy do czynienia z cyfrowym wyścigiem zbrojeń, który może zagrozić naszym wolnym i demokratycznym wyborom – ostrzega komisarz Jourova.
Natomiast Bannon, tymczasowo przerzuciwszy się z USA na Europę, już ostatniego lata założył w Brukseli ośrodek „The Movement”, który – również za pomocą technik internetowych – ma pomagać skrajnej prawicy w uzyskaniu jak najlepszego wyniku w eurowyborach. Na razie zainteresowanie jest niewielkie, bo ze znacznych partii gotowość do ścisłej współpracy z Bannonem deklaruje tylko włoska Liga wicepremiera Mattea Salviniego oraz holenderska Partia Wolności Geerta Wildersa. Ale eurokampania będzie się rozkręcać na serio dopiero wczesną wiosną 2019 r.
REDAKCJA POLECA