Szukaj w serwisie

×
11 sierpnia 2020

Kamil Durczok: Żałosny pisk w sprawie Białorusi

Kamil Durczok

Dziś żyjemy dramatem Białorusinów. Pałowani, aresztowani, z gazem łzawiącym w oczach, patrzą na Europę. W pierwszej kolejności na nas. I co widzą?

 

Jest luty 2014 roku. Na kijowskim Majdanie widać jeszcze skutki walk. W szpitalach ranni. Na kartonowych tabliczkach nazwiska ponad 90 poległych demonstrantów, w większości trafionych kulami snajperów. To ofiary wojny, jaką własnemu narodowi wytoczył prezydent Ukrainy, Wiktor Janukowycz.

Zabitych mogło być więcej. Ale w Kijowie od 2 dni działali szefowie dyplomacji Francji, Niemiec i Polski. Ten pierwszy szybko zresztą z Kijowa zniknął, najwyraźniej przerażony wizją tego, co może się zdarzyć na placu uznawanym za symbol ukraińskiej rewolucji.

Frank-Walter Steinmeier i Radosław Sikorski byli już po rozmowach z Janukowyczem. O dziwo, z nim poszło w miarę gładko, zgodził się na wiele ustępstw. Trudniejsza była przeprawa z wściekłymi liderami opozycji, czującymi na plecach oddech jeszcze wścieklejszych dowódców stacjonujących na Majdanie sotni. Dla nich wszystko, co nie oznaczało natychmiastowego zniknięcia znienawidzonego prezydenta, było nie do przyjęcia. Ale Janukowycz znikać - przynajmniej w deklaracjach - nie zamierzał.
Wyglądało, że walki zaczną się na nowo, a ofiary będą liczone w tysiącach.

To wtedy padły słynne słowa. Niemiecki minister miał powiedzieć: to najlepsze, co mogliśmy wynegocjować. Sikorski zaś powiedział opozycji wprost: jeśli tego (porozumienia z Janukowyczem - przyp. KD) nie poprzecie, będziecie mieli stan wojenny i wszyscy zginiecie.

Opozycja umowę przyjęła. Chwilę później, spanikowany prezydent czmychał do Charkowa, a potem do Rosji. Wolna Ukraina wygrała.

Dziś żyjemy dramatem Białorusinów. Pałowani, aresztowani, z gazem łzawiącym w oczach, patrzą na Europę. W pierwszej kolejności na nas. I co widzą?

Andrzeja Dudę, zaliczającego efektowne bum na skuterze wodnym. Aktywność Dudy ogranicza się na razie do wysyłania komunikatów z letniej rezydencji nad Zatoką Pucką. Na Twitterze (godz. 18.35) 1 (słownie: JEDEN) wpis, a decyzjach i jakichkolwiek ruchach nic nie wiadomo.

Widzą Terleckiego, wicemarszałka sejmu, chamsko bulgoczącego w stronę dociekliwej dziennikarki, pytającej, czy Polska podejmie jakieś konkretne działania.

Widzą wreszcie bezradnego, budzącego raczej współczucie Czaputowicza, ministra spraw zagranicznych (gdyby ktoś nie wiedział kto to). Człowieka, który niedawno przyznał, że raczej szykuje się do odejścia, niż planuje długofalową politykę.

Historia opisana na początku nie ma służyć gloryfikacji Sikorskiego. Popełniał błędy, bywał arogancki, wychodził przed szereg. Ale miał wizję i pozycję. I razem z najważniejszymi europejskimi graczami ustawiał nowy ład.

Dziś jak piskliwy chichot trolla brzmi groteskowe hasełko, że w polityce zagranicznej siedzieliśmy pod stołem, ale dzięki PiS powstaliśmy z kolan.

Nie dość, że wstając, wyrżnęliśmy łbem w blat, to wciąż jeszcze leżymy tam zamroczeni. Nikt serio nie traktuje naszych apeli do Łukaszenki. Bo w Europie nie znaczymy nic. A u nas na ulicach też pałują ludzi.

Kamil Durczok



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję