Bundestag wybrał Angelę Merkel na stanowisko szefowej rządu. Najtrudniejszym zadaniem dla kanclerz będzie teraz przekonać Niemców, że ma im do zaproponowania coś nowego.
Bundestag wybrał Angelę Merkel na stanowisko kanclerza. W tajnym głosowaniu szefowa CDU otrzymała 364 głosy. Oznacza to, że aż 35 deputowanych jej koalicji CDU/CSU - SPD nie oddało na nią głosu. Koalicja ma bowiem 399 posłów. Do wyboru na stanowisko Merkel potrzebowała 355 głosów.
- Życzę Pani siły, powodzenia i bożego błogosławieństwa na to trudne zadanie - mówił po ogłoszeniu wyników przewodniczący Bundestagu Wolfgang Schaeuble. Następnie Merkel udała się do Pałacu Bellevue, czyli siedziby prezydenta Niemiec, gdzie formalnie odebrała nominację. W południe złożyła ślubowanie w Bundestagu. Składając przysięgę użyła sformułowania "tak mi dopomóż Bóg". Wybór Angeli Merkel i zaprzysiężenie nowych ministrów oznacza zakończenie najdłuższego w historii RFN procesu budowy rządu. Wybory odbyły się prawie pół roku temu - 24 września 2017.
- Przed nami dużo pracy – mówiła Merkel, szefowa CDU, jeszcze w poniedziałek podpisując nową umowę koalicyjną z partiami CSU i SPD. Wydaje się, że jednym z najważniejszych haseł nowego gabinetu będzie "odnowa". Wejście w nową kadencję nie przebiega bowiem gładko. Przypomina raczej jazdę po wyboistej drodze. Aura opanowania i nienaruszalności, która do tej pory pomagała niemieckiej kanclerz, uległa w ostatnich miesiącach erozji. Jej partia CDU zanotowała we wrześniowych wyborach najgorszy wynik w historii. 33 procent głosów to co prawda dużo lepszy rezultat od innych ugrupowań, ale dla partii przyzwyczajonej do poparcia na poziomie 40 procent była to porażka. Do tego doszło fiasko rozmów o tak zwanej koalicji jamajskiej, którą chadecy mieli tworzyć razem z liberałami i Zielonymi.
Co nowego?
Koalicja złożona z tych trzech ugrupowań byłaby pierwszą tego typu na poziomie federalnym i, w oczach wyborców znudzonych rządami chadeków i socjaldemokratów, mogłaby sprawiać wrażenie świeżego rozwiązania. Ale liberałowie zerwali rozmowy, po czym ogłosili, że weszliby w koalicję z CDU, ale bez Merkel na jej czele.
Odpowiadając na pytania tłumnie zgromadzonych dziennikarzy, kanclerz podkreślała w poniedziałek (12.03.) założenia odnowy, przypominając o planach przyszłego rządu. Mówiła o nowym spojrzeniu na wyzwania cyfryzacji, edukacji i kształcenia zawodowego. Nie omieszkała wspomnieć, że poza nią, minister obrony Ursulą von der Layen i ministrem rozwoju Gerdem Muellerem, nikt nie zachowa w nowym rządzie dotychczasowych funkcji.
Zdaniem Josefa Janninga, analityka z European Council on Foreign Relations, samej Merkel raczej nie uda się jednak odzyskać straconego poparcia.
– Kanclerz przedstawiła kilka nowych osób i to one będą musiały to załatwić – powiedział w rozmowie z Deutsche Welle. – Merkel będzie musiała pozwolić im błyszczeć, pozwolić im wprowadzać innowacje w sposób, który nie jest egocentryczny, tylko zespołowy. Jeśli to się uda, może powstać wrażenie, że dzieje się coś nowego – powiedział.
Zdaniem Janninga najważniejszym polem działania Merkel pozostają sprawy europejskie.
– Merkel będzie musiała pokazać, że jest w stanie przywrócić wigor idei europejskiej. I myślę, że ona traktuje tę sprawę serio – ocenił. Janning dodał, że ostatnie miesiące doprowadziły do korekty w europejskim postrzeganiu Niemiec.
– Przed wyborami Niemcy wydawały się być zaprzeczeniem wszystkich trendów europejskiej polityki. W parlamencie nie było dużej partii antyeuropejskiej, a kampania wyborcza była nudna. To już przeszłość – stwierdził.
Trudne zadania Merkel
Podkreślenie potrzeby odnowy to efekt dwóch niewygodnych zadań, z którymi Merkel musiała się zmierzyć po fiasku rozmów o koalicji jamajskiej. Po pierwsze musiała przekonać swojego byłego koalicjanta, czyli socjaldemokratyczną SPD do kolejnej wspólnej kadencji, chociaż lider tej partii Martin Schulz stanowczo to odrzucał. Po drugie podpisując traktat koalicyjny, musiała iść na bardzo duże ustępstwa zarówno wobec SPD jak i bawarskiej CSU. Wysoka cena, jaką przyszło zapłacić za czwartą kadencję, została zauważona w CDU. Merkel musiała wpuścić do rządu partyjnego rywala – Jensa Spahna, czyniąc go ministrem zdrowia. Prawicowy Spahn ma inne wyobrażenia na temat tego, jak powinna wyglądać konserwatywna partia.
Nie chodzi jednak o to, że Merkel jest aż tak postępowa w sprawach społecznych. Chociaż w kółko mówi się o tym, jak bardzo pociągnęła swoją partię na lewo, to jednak głosowała w Bundestagu przeciwko małżeństwom homoseksualnym. Nie chciała też określić się mianem feministki podczas dyskusji panelowej z udziałem wpływowych kobiet z całego świata. Merkel nie przesadza też w kwestii parytetu. Wśród 15 ministrów nowego rządu znajdzie się tylko 6 kobiet. Nikt nie jest przedstawicielem mniejszości etnicznej. Tylko jedna osoba oprócz niej pochodzi z byłej NRD.
Polityczna długowieczność Angeli Merkel była często tłumaczona jej ostrożnym, pasywnym stylem rządzenia. Podkreśla się, że Merkel unika wielkich wizjonerskich przemówień, szukając zamiast tego konsensusu za kulisami. Ale spadające poparcie dla CDU i SPD może sugerować, że spokojny centryzm i polityka kompromisu stają się powoli passé.
Cel: przetrwać do końca kadencji
Janning nie spodziewa się, że trend ten zrobi wrażenie na kanclerz.
– Nic nie zmieni Merkel – powiedział. – Tak długo, jak rezultat jest pozytywny, a zdaniem wielu osób w tym kraju ciągle jest, metoda nie będzie zmieniona. Na końcu liczy się to, że zapewniła koalicję – powiedział.
Z tego powodu Janning nie spodziewa się, że Merkel zaprezentuje bardziej swobodny styl, na który decydują się często amerykańscy prezydenci w drugiej kadencji.
– Relatywnym sukcesem będzie w ogóle utrzymanie tej koalicji i przygotowanie gruntu dla kogoś nowego, kto osiągnie dobry rezultat z chadekami w następnych wyborach – powiedział. Jak dodał, jeśli Merkel to osiągnie, zostanie to uznane za jej ogromny sukces.