Andrzej Saramonowicz
Gwałtowna śmierć zawsze przeraża, bo uzmysławia kruchość własnego życia. Ulegamy tym przerażeniom, myląc je z zadumą nad istotą życia.
Pisałem 8 lat temu, dzień po katastrofie smoleńskiej:
"Gwałtowna śmierć zawsze przeraża, bo uzmysławia kruchość własnego życia. Gwałtowna śmierć osób odpowiedzialnych za państwo przeraża tym bardziej, bo nagle 36 milionów ludzi zadaje sobie to same pytania, co Jaś i Małgosia w lesie: co z nami będzie? czy jest bezpiecznie?
Cierpienie rodzin pogrążonych w żałobie - przemnożone przez wielogodzinne seanse wyduszania łez a la TVN24 i TVP Info - przeraża totalnie, bo chcielibyśmy, żeby nigdy nic takiego nas nie spotkało.
Ulegamy tym przerażeniom, myląc je z zadumą nad istotą życia. W takich okolicznościach niejedna brednia zyskuje niezasłużone miano głębokiego sensu:
1. Wypadek lotniczy pod Smoleńskiem to drugi Katyń;
2. W Tu-154 zginął kwiat narodu polskiego, kwiat polskiej inteligencji, najlepsi z najlepszych;
3. Ta tragedia zmieni oblicze polskiej polityki na lepsze.
Tymczasem:
a) każdego miesiąca ginie w Polsce więcej ludzi w wypadkach samochodowych - też kwiat narodu;
b) w tym samolocie zginęli ludzie, których znaczna część z nas nie lubiła, nie ufała im i których nie chcieliśmy widzieć za sterami polskiego życia publicznego;
c) jednoczesne wejście na pokład samolotu prezydenta, szefa BBN, dowódców wszystkich sił zbrojnych, prezesa NBP itd. świadczy o tym, że bezpieczeństwo państwa oddaliśmy w ręce ludzi nieodpowiedzialnych (tym bardziej, że prawdziwym powodem tej podróży było zdobycie punktów politycznych przez kampanią prezydencką).
Szacunek dla tragicznie zmarłych nie powinien się mieszać z szacunkiem dla myślenia...".
Andrzej Saramonowicz