Szukaj w serwisie

×
23 sierpnia 2018

Adam Szejnfeld: Wróg publiczny numer jeden!

Adam Szejnfeld

Doskonale wiemy, że problem leży - zbyt często dosłownie - gdzie indziej, o czym z pewnością wielu z nas przekonało się podczas ostatnich górskich wędrówek, wycieczek do lasu czy wyjazdów nad jezioro...

 

Rozejrzyj się wokół siebie. On jest niemal wszędzie, nawet jeśli nie zawsze jest to dla nas oczywiste. Bez niego nie byłoby możliwe lądowanie człowieka na Księżycu, ale i sobotni grill na działce. Kiedyś wychwalany pod niebiosa za swoje niezwykłe właściwości i wszechstronne zastosowanie, dzisiaj niemal na całym świecie powoli staje się… wrogiem publicznym numer jeden!

Plastik. Jest wszędzie i jest go coraz więcej. Szacuje się, że od okresu powojennego, gdy lawinowo wzrosła produkcja tworzyw sztucznych, wyprodukowano go aż ok. 9 miliardów ton!

Niemal każdego dnia pojawiają się kolejne apele o to, by w końcu coś zrobić z rosnącą w błyskawicznym tempie górą plastikowych śmieci, które będą rozkładać się przez najbliższe nawet 1000 lat. Niektórzy liczą, że może do czyjejś wyobraźni przemówi rozmiar dryfującej na Oceanie Spokojnym wielkiej pacyficznej plamy śmieci, która jest już podobno trzykrotnie większa niż… Francja. Być może kogoś poruszy zdjęcie zakrwawionego żółwia morskiego, w którego nosie utkwiła plastikowa słomka. A może do bardziej zdecydowanych działań zmobilizują ostrzeżenia naukowców, że coraz więcej mikrocząsteczek tworzyw sztucznych przedostaje się do naszej żywności, a z nią… do naszych organizmów.

Oczywiście, nawet jeśli plastik - trochę nie ze swojej winy - zdobył wśród odpadów opinię „największego śmiecia świata”, to nikt nie jest na tyle naiwny, by twierdzić, że jesteśmy w stanie go całkowicie wyeliminować i zastąpić innymi materiałami. Strategie antyplastikowe opierają się więc raczej na podejściu „mini-max”, czyli ograniczeniu do minimum stosowania produktów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych i zwiększaniu do maksimum zbiórki i przetwarzania plastikowych odpadów. Co w praktyce oznacza „minimalizacja” przekonaliśmy się w Polsce na początku roku, gdy wszedł w życie zakaz wydawania w sklepach bezpłatnych jednorazowych toreb foliowych. W skali globu to żadna nowość. Podobne działania zostały wprowadzone już w ponad 40 krajach świata. Najbardziej radykalne prawo w tym zakresie obowiązuje zaś w... Kenii, gdzie za produkcję, sprzedaż lub nawet samo używanie „foliówek” grozi grzywna w wysokości prawie 40 tys. dolarów albo kara do 4 lat więzienia.

Czarna lista jednorazowych produktów z tworzyw sztucznych jest jednak znacznie dłuższa. Plastikowe butelki, kubki i mieszadełka do napojów, patyczki kosmetyczne, sztućce, talerze, słomki czy też patyczki do balonów znalazły się ostatnio na celowniku Komisji Europejskiej, która kilka miesięcy temu zaproponowała, by były one produkowane z bardziej zrównoważonych materiałów albo nie były oferowane bezpłatnie. Inne popularne produkty - nawilżane chusteczki, podpaski higieniczne czy balony - powinny być zaś lepiej oznakowane, by jasno informować o obecności tworzyw sztucznych i szkodliwym wpływie na środowisko.

W podobnym kierunku idą już zresztą niektóre kraje, choćby Wielka Brytania, która na początku roku wypowiedziała własną wojnę słomkom do napojów i patyczkom do uszu.

Trudno powiedzieć, czy te działania przyniosą jakiekolwiek wymierne rezultaty. Nawet jeśli tak, to na pewno nie od razu. A tymczasem góra plastikowych śmieci rośnie w zastraszającym tempie. Rozwiązaniem nie jest już z pewnością - do niedawna bardzo powszechne - wysyłanie odpadów do Chin, jednocześnie największego producenta, importera i przetwórcy tworzyw sztucznych. Szacuje się, że tylko w 2016 roku Państwo Środka sprowadziło z Europy, USA i Japonii ponad 7 mln ton plastikowych śmieci za kwotę przekraczającą miliard dolarów. Chiny nie chcą już jednak być globalnym wysypiskiem i od początku roku obowiązuje tam zakaz importu 24 rodzajów śmieci, w tym właśnie tworzyw sztucznych.

Nowa polityka Pekinu odbiła się zresztą rykoszetem nad Wisłą - w ciągu ostatnich miesięcy doszło do kilkudziesięciu pożarów wysypisk w Polsce. To wyjątkowo perfidny sposób, by pozbyć się zalegających śmieci i jednocześnie przygotować miejsce na nowe. Co się stało, to się nie odstanie. Ta sytuacja powinna jednak stać się dodatkowym impulsem, by zadbać o całościową politykę gospodarki odpadami zarówno w skali kraju, jak i poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego. Na pewno nie możemy się zadowolić tym, że przeciętny Polak produkuje nieco ponad ćwierć tony odpadów komunalnych rocznie, podczas gdy statystyczny Europejczyk - niemal pół tony.

Doskonale wiemy, że problem leży - zbyt często dosłownie - gdzie indziej, o czym z pewnością wielu z nas przekonało się podczas ostatnich górskich wędrówek, wycieczek do lasu czy wyjazdów nad jezioro... Ten problem jest w nas! I to my sami musimy więc się z nim uporać!

Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję