Unia Europejska powinna reagować na autorytarną politykę Jarosława Kaczyńskiego unikając jednak karania Polski, gdyż mogłoby to doprowadzić do fatalnego w skutkach "Polexitu" - uważa dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ).
Autor komentarza "Nie wolno dopuścić do Polexitu" opublikowanego w poniedziałek (15.01.2018) na pierwszej stronie konserwatywnej gazety, jej warszawski korespondent Konrad Schuller zaznacza na wstępie, że polscy narodowi konserwatyści pod kierownictwem Jarosława Kaczyńskiego wymienili co prawda ostatnio kilku ministrów, jednak polityczny kurs Polski „pozostał bez zmian”.
„Polska demontuje niezawisłość swoich sądów, odmawia zrealizowania decyzji UE o przyjęciu małej grupy uchodźców, a ponieważ Komisja Europejska skierowała sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, premier Morawiecki poddaje w wątpliwość, czy jego kraj uzna orzeczenie” – pisze autor zaznaczając, że wszystko to jest „nie do zaakceptowania”.
Fatalny dylemat UE
Jego zdaniem w tym roku Unia może stanąć przed „fatalnym dylematem: wyborem pomiędzy integralnością swoich wartości, a integralnością terytorialną”. Schuller podkreśla, że artykuł 2 unijnych traktatów jest jednoznaczny: „do wartości, na których opiera się Unia”, należą demokracja i praworządność. „Jeżeli UE godzi się z tym, że jakiś kraj nie respektuje tych fundamentalnych zasad, to rezygnuje z tego, co ją jednoczy” – ostrzega niemiecki dziennikarz.
Działania Unii zmierzające do powstrzymania Kaczyńskiego „jazdy pod prąd” mogą doprowadzić do utraty Polski. „Niebezpieczeństwo zerwania, którego nie da się naprawić, jest realne” – uważa Schuller.
Prezydent Francji Emmanuel Macron chce przezwyciężyć kryzys Europy poprzez wzmocnienie strefy euro – „bez nieliberalnych krajów Polski i Węgier oraz nękanych korupcją Bułgarii i Rumunii” – czytamy w FAZ.
Po zakończeniu rozmów sondażowych koalicji w Niemczech wydaje się, że Berlin może poprzeć to stanowisko.
Zmagania o przyszły budżet
Do zerwania (Polski z UE) może zdaniem Schuller dojść podczas zmagań o przyszłe ramy finansowe, które rozpoczynają się w tym roku. Jak zaznacza, rozważana jest możliwość zwiększenia unijnych środków na uchodźców i migracje. „Niektóre kraje zastanawiają się nad uzależnieniem ogromnych finansowych transferów z dawnej UE do biedniejszych krajów wschodnioeuropejskich od przestrzegania praworządności” – tłumaczy autor dodając, że na takiej zależności najbardziej ucierpiałaby Polska. „Gdyby Kaczyński w tej sytuacji zdecydował się na sięgnięcie po ostateczną broń, jaką jest weto, (dla Unii) nadszedłby dzień prawdy” – pisze Schuller.
W przypadku blokady, UE zostałaby bez budżetu, kraje członkowskie musiałyby ratować się uchwalając być może własne budżety w ramach eurolandu – przedstawia możliwy scenariusz Schuller i stawia tezę, że mogłoby wówczas dojść do wyjścia Polski z UE. Następstwa takiej sytuacji byłyby katastrofalne – uważa Schuller ostrzegając przed powstaniem „niestabilnej Międzyeuropy” pomiędzy UE a Rosją.
By zapobiec takiej sytuacji, UE musi wypracować politykę, która „odpowie na autorytarny kurs Kaczyńskiego, lecz nie zapoczątkuje dekompozycji na Wschodzie” – pisze Schuller. W tym celu należy jego zdaniem pomimo gniewu „pożegnać się z myślą o ukaraniu (Polski)”.
Europa dwóch prędkości
Francja, Niemcy i inne podobnie myślące kraje powinny natomiast szybko pogłębić współpracę, nie czekając na „zwlekających” ze wschodu. „Migracja, uchodźcy, granice, obrona: wszystko to nie może czekać na prezesa Kaczyńskiego” – wyjaśnia autor.
„Nowe otwarcie” w mniejszym gronie będzie dużo kosztować i zmniejszy strumień pieniędzy, z których Polska i Węgry w minionej dekadzie finansowały swój rozwój” – czytamy w „FAZ”. Spowoduje to osłabienie europejskiej integracji na Wschodzie, jednak dopóki z UE będą płynęły jakieś środki finansowe na kosztowne programy socjalne Kaczyńskiego, dopóty Polska będzie się bała doprowadzić do „totalnego zerwania” z Unią – czytamy w „FAZ”.
„Rdzeń Europy będzie mógł przyspieszyć, a Polska i być może także inne kraje będą powoli pozostawały w tyle. Trzeba się z tym pogodzić. Chodzi tylko o to, by mogły doszlusować (do reszty) wtedy, gdyby jednak pewnego dnia ich mieszkańcy mieli Kaczyńskich i Orbanów dosyć” – konkluduje Konrad Schuller na łamach „FAZ”.