Szukaj w serwisie

×
10 stycznia 2018

Bruksela. Juncker – Morawiecki. Miło, ale bez przełomu. Morawiecki nie zaproponował żadnych rozmów w sporze o praworządności

Premier Mateusz Morawiecki nie zaproponował w Brukseli żadnych rozmów o zmianach w ustawach o sądownictwie. Spór o praworządność miałoby złagodzić lepsze tłumaczenie, jak uczciwe intencje stoją za reformami PiS.

Mateusz Morawiecki i Jean-Claude Juncker w Brukseli, 9.01.2018. Fot. Źródło: dw.de

Mateusz Morawiecki spotkał się we wtorek wieczorem z szefem Komisji Europejskiej Jean-Claude’em Junckerem oraz jego I zastępcą Fransem Timmermansem.

Po trwającej grubo ponad dwie godziny kolacji Juncker i Morawiecki przez około 20 minut rozmawiali w cztery oczy – bez Timmermansa, ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego i bez szefa gabinetu przewodniczącego Komisji Europejskiej.

„Przewodniczący i premier ustalili, że do końca lutego spotkają się ponownie, by kontynuować dyskusję mającą przynieść postępy. Kolacja przebiegła w przyjaznej atmosferze” – ogłosili potem we wspólnym komunikacie.

Jednak „postępy”, które miałyby być tematem lutowego spotkania Morawieckiego i Junckera, nie muszą dotyczyć praworządności, lecz – jak tłumaczyli przedstawiciele polskiej delegacji – wszystkich omawianych we wtorek kwestii, od cyfryzacji po energię.

– Pewnie będziemy rozmawiać, jak będę w Brukseli. Bardzo chętnie się spotkam z przewodniczącym Junckerem – powiedział potem Morawiecki. Objaśniał, że spotkanie odbędzie się przy „okazji” jego przyjazdu na szczyt UE planowany na 23 lutego, co umniejsza rangę ponownych rozmów z Junckerem.

Próba ocieplenia, ale spór o sądy bez zmian

Przed wtorkowym spotkaniem celem zarówno Junckera, jak i Morawieckiego było zapoczątkowanie choćby niewielkiej odwilży między Komisją Europejską i rządem Polski, skąd – z części kluczowych ministerstw – nadchodziły w ostatnich kilkunastu miesiącach wręcz frontalne ataki polityczne na Komisję, jej kompetencje oraz miejsce w ustroju UE. Także dla załagodzenia tych relacji Juncker i Morawiecki rozmawiali o kwestiach, w których Warszawę i Komisję wiele łączy (np. reformy cyfryzacyjne i rozmowy o brexicie) lub w których spór można utrzymać w granicach zwykłego konfliktu negocjacyjnego (np. energia, koszty walki ze zmianą klimatu).

– Chemia tych rozmów była dobra – przekonywali potem polscy dyplomaci.

Szkopuł w tym, że głównym przedmiotem sporu między Polską i Komisją Europejską jest od 2016 r. praworządność – zmiany w Trybunale Konstytucyjnym, a potem w sądownictwie. A w tej kwestii nie było we wtorek żadnych zaskoczeń – Morawiecki nawet nie próbował zwodzić Junckera i Timmermansa, że możliwe są jakieś zmiany w nowych ustawach.

– Nie rozmawialiśmy o tym – powiedział Morawiecki na konferencji prasowej.

Komisja złożyła w grudniu do Rady UE (ministrowie krajów Unii) wniosek o przyjęcie oficjalnej deklaracji o „wyraźnym ryzyku” złamania praworządności w Polsce oraz o zatwierdzenie zaleceń naprawczych Rady UE dla Warszawy. To pierwszy krok w ramach dyscyplinującego art. 7.1 Traktatu o UE. Komisja byłaby gotowa wycofać swój wniosek w ramach art. 7., gdyby władze Polski do marca posłuchały jej zaleceń w sprawie sądów i Trybunału Konstytucyjnego. Jednak już bodaj nikt w Brukseli w to nie wierzy.

Orbán szedł na ustępstwa, Polska - nie

Morawiecki jest gotów – jak się wydaje – naśladować taktykę premiera Viktora Orbána co do licznych spotkań z Komisją Europejską. Ale nie chce naśladować Węgra w kwestii drugiego elementu jego taktyki – częściowych (czasem zupełnie małych) ustępstw w kontrowersyjnych reformach, na które Orbán zwykł godzić się pod presją Brukseli, by rozganiać czarne unijne chmury gromadzące się nad jego głową.

– Opisaliśmy nasze intencje. A jest to system sądownictwa sprawniejszy, sprawiedliwszy, bardziej obiektywny. Wierzę, że przedstawienie naszego całościowego patrzenia na system sprawiedliwości trafi, w jakimś kontekście, do naszych rozmówców – przekonywał we wtorek Morawiecki.

Najwcześniejszy możliwy termin dyskusji Rady UE o Polsce w ramach artykułu 7. to posiedzenie ministrów 27 lutego. A głosowanie – jak obecnie sugeruje bułgarska prezydencja w Radzie UE - raczej nie odbędzie się przed kwietniem. Do przyjęcia deklaracji o zagrożonej praworządności w Polsce trzeba większości 22 krajów UE (i uprzedniej zgody Parlamentu Europejskiego). Polska dyplomacja zamierza teraz objaśniać krajom Unii, że zmiany w sądownictwie nie stanowią „systemowego” zagrożenie dla państwa prawa.

Unijne fundusze i praworządność

Morawiecki i Juncker rozmawiali też o nowym budżecie wieloletnim UE na okres po 2020 r. Szef Komisji Europejskiej regularnie deklaruje, że jest przeciw karnemu odbieraniu funduszy krajom Unii. W Komisji i wśród krajów Unii nie ma poważnych dyskusji w sprawie „kar” budżetowych za nieprzyjmowanie uchodźców - po prostu spora część nowego budżetu może zostać przeznaczona na politykę migracyjną i być dostępna tylko dla krajów gotowych do wspólnej unijnej polityki w tej dziedzinie.

Natomiast za uzależnieniem wypłat od spełniania wymogów praworządności („to nie kara” – przekonują rzecznicy tego rozwiązania) opowiadają się kluczowi płatnicy do budżetu UE.

W tym tygodniu francuska minister ds. europejskich Nathalie Loiseau publicznie poparła w Brukseli wprowadzenie praworządności jako jednego z warunków wypłat funduszy. Niewykluczone, że Komisja Europejska – jak wynika z naszych informacji – już w maju ogłosi pierwsze dokumenty dyskusyjne w tej sprawie.

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję