Marcin Zegadło - poeta, publicysta
Przepraszam, że ja wciąż o tym samym, ale kiedy patrzę na tych typów, po prostu, ulewa mi się jak dzidziusiowi. Układ pokarmowy odmawia mi posłuszeństwa i tyle. I nie wiem, naprawdę, nie wiem, czy bardziej przerażają mnie i smucą goście typu Gądecki, czy ci, którzy w niedzielę znów pobiegną do kościoła
Gdyby ktoś z tych obrońców Kościoła Katolickiego, którzy co pewien czas pouczają nas, jak nie powinniśmy o Kościele rozumować, jak pisać, i że generalnie "Jezus, Jezus, Jezus" - gdyby ktoś z tych katolików miał wątpliwości co do stanowiska KK w sprawie naziolskiej wypowiedzi abp. Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie", to Gądecki, a nie jest to, jak się Państwo orientują, proboszcz parafii w Pierdziszewie tylko, niestety, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, czyli szef czegoś w rodzaju "Polskiego Kościoła Narodowo-Radykalnego".
Ten sam Gądecki w swojej wypowiedzi bierze stronę i broni Jędraszewskiego i powiada: "(...) szacunek dla konkretnych osób nie może prowadzić do akceptacji ideologii, która stawia sobie za cel przeprowadzenie rewolucji w zakresie społecznych obyczajów i międzyosobowych relacji". I dalej w tym tonie o "dewastacji duchowej", którą "środowiska LGBT" czynią w zdrowej tkance narodu.
Trzeba mieć tupet, żeby po tym, w co polski Kościół jest umoczony mówić innym o moralności. Trzeba mieć tupet i bezczelność o rozmiarach Bazyliki św. Piotra, żeby po tym, co Kościołowi już udowodniono, a z czego się Kościół jeszcze nie rozliczył i prawdopodobnie nie rozliczy się, ponieważ nie widzę wjazdów prokuratorów do zakrystii, nie zauważam biskupów zeznających przed organami ścigania w sprawach dotyczących ohydnych przestępstw seksualnych, których ofiarami są (były) dzieci.
Trzeba mieć w sobie pychę i zepsucie godne rzymskich cesarzy, żeby z tej pozycji nauczać o prawości, moralności i mówić ludziom co jest dobre, a co jest złe, co jest "normalne", a co nie jest "normalne".
Trzeba mieć w sobie pokłady hipokryzji bogate jak złoża węgla wszystkich zagłębi węglowych tej planety, żeby wiedząc jak w rzeczywistości wygląda "celibat" i z czym to się je. Jak wyglądają stosunki płciowe polskiego kleru (a nie różnią się one specjalnie od pożycia tych, którzy w celibacie nie żyją, z tą różnicą, że świeccy ostatecznie sami za siebie płacą alimenty, a jak nie płacą, to idą siedzieć). Trzeba być obłudnikiem podniesionym do entej potęgi, żeby po tym wszystkim mówić innym jak mają żyć i żeby przypisywać sobie kompetencje do stanowienia standardów "prawości", a przede wszystkim mieszać w to biednego, ukrzyżowanego żydowskiego nauczyciela z rzymskiej Judei.
Przepraszam, że ja wciąż o tym samym, ale kiedy patrzę na tych typów, po prostu, ulewa mi się jak dzidziusiowi. Układ pokarmowy odmawia mi posłuszeństwa i tyle. I nie wiem, naprawdę, nie wiem, czy bardziej przerażają mnie i smucą goście typu Gądecki, czy ci, którzy w niedzielę znów pobiegną do kościoła.
Ja wiem, że to jest wszystko "proces społeczny", ale bez waszego udziału "bracia katolicy" ten proces się nie zacznie