Szukaj w serwisie

×
31 grudnia 2018

Bardzo trudny polski rok w Brukseli

Tomasz Bielecki

Tomasz Bielecki

Polska kończy 2018 rok z niedobrą pozycją startową do rokowań o budżecie UE. Bruksela wciąż nie ma pewności, czy idzie na dłuższą odwilż co do praworządności. Ale projekty relokacji uchodźców trafiły do szuflady.

Fot. dw.de

Unijny budżet na okres 2021-27 zostanie uzgodniony być może dopiero w 2020 r., choć unijni przywódcy na ostatnim szczycie mobilizowali się do zakończenia rokowań jesienią 2019 r. Bez względu na dokładną datę finału ogromne znaczenie będą mieć projekty budżetowe przedstawione przez Komisję Europejską już w 2018 r. Zwłaszcza, że główni płatnicy UE zwykli ciąć, a nie podwyższać jej oferty dla największych beneficjentów.

Koperta dla Warszawy miałaby skurczyć się aż o 23 proc., czyli z 83,9 mld do 64,4 mld euro w cenach z 2018 r. Przy zachowaniu zasad z obecnego budżetu redukcja powinna wynieść tylko 10-11 proc. (wskutek większego polskiego PKB), ale jest o ponad dwa razy mocniejsza w efekcie – niekorzystnych dla Polski - modyfikacji sposobu dzielenia pieniędzy oraz przeznaczenia ich części na nowe priorytety związane m.in. z migracją. Ponadto projekt Komisji Europejskiej przewiduje 27,1 mld euro dla Polski z funduszy rolnych, czyli o około 5 mld mniej, niż należałoby się jej przy zachowaniu obecnych zasad.

Dodatkowym wyzwaniem jest grudniowa zapowiedź utworzenie budżetu eurostrefy, co było tradycyjnym postulatem Paryża, na który przystała kanclerz Angela Merkel. Nowy eurobudżet ma działać od 2021 r. „w kontekście” wspólnego budżetu całej Unii, co będzie rodzić pokusy przesuwania części pieniędzy ze wspólnej kasy do koperty dla eurostrefy podczas negocjacji budżetowych. W maju Komisja Europejska zaproponowała projekt rozporządzenia o zawieszeniu, a w skrajnych przypadkach odbieraniu części funduszy dla krajów łamiących zasady praworządności. I ten projekt ma duże szanse na przegłosowanie w Radzie UE oraz w nowym Parlamencie Europejskim wybranym w maju 2019 r.

Projekt umowy UE-Londyn o planowanym na marzec 2019 r. brexicie zawiera dobre gwarancje zachowania praw obywateli UE, w tym Polaków mieszkających i pracujących w Wlk. Brytanii. Ale jeśli premier Theresie May nie uda się przepchnąć tej umowy przez Izbę Gmin, to chaotyczny rozwód Brytyjczyków z UE nie tylko osłabi gwarancje dla Polaków, narazi biznes na ogromne koszty, ale też zagrozi dużą dziurą w budżecie Unii. Zgodnie z umową pobrexitowy Londyn ma sukcesywnie regulować swe zobowiązania wobec UE (40-60 mld euro). A jej brak zmusiłby Unię do szukania nowych oszczędności m.in. kosztem Polski.

Co z praworządnością?

Komisja Europejska w grudniu 2017 r. wszczęła postępowanie z art. 7 Traktatu o UE w związku z polskimi ustawami sądowymi. Przez cały 2018 r. było to niemal co miesiąc tematem posiedzeń Rady UE - w formie „wysłuchania w sprawie praworządności” lub zwykłej dyskusji ministrów ds. europejskich. Rząd Mateusza Morawieckiego wiosną 2018 r. nieco ustąpił w sprawie niektórych zapisów z ustaw sądowych. Ale po miesiącach nieskutecznych nacisków Komisja Europejska we wrześniu zaskarżyła Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z zapisami o czystce emerytalnej w Sądzie Najwyższym.

TSUE dość szybko nakazał doraźne zamrożenie czystki w SN (na czas do wydania swego wyroku), a prezydent Andrzej Duda w grudniu podpisał nowelizację ustawy, która odwraca skutki wcześniejszego wypchnięcia ponad 20 sędziów SN (w tym I prezes Małgorzaty Gersdorf) na emeryturę za pomocą obniżenia wieku emerytalnego. Pomimo to ani Komisja Europejska, ani Rada UE na razie nie zamierzają kończyć postępowania z art. 7. A TSUE zamierza wiosną 2019 r. odpowiedzieć na kilka zapytań od polskich sądów dotykających m.in. zgodności zapisów o Krajowej Radzie Sądownictwa (KRS) z unijną zasadą niezależności wymiaru sprawiedliwości. KRS jest też jednym z punktów postępowania z art. 7.

Spory o polską praworządność doprowadziły TSUE w lipcu do orzeczenia (w odpowiedzi na zapytania sądu z Irlandii) uchylającego automatyzm w unijnych ekstradycjach do krajów podejrzanych o łamanie niezależności wymiaru sprawiedliwości. Sądy w Irlandii, Holandii, Hiszpanii już zawiesiły kilka ekstradycji, by najpierw sprawdzić, czy aresztanci odsyłani do Polski mogą tam liczyć na rzetelny proces.

Polska w kwietniu przegrała w TSUE sprawę o wzmożoną wycinkę w Puszczy Białowieskiej. Wstrzymała ją już jesienią 2017 r. wskutek doraźnego postanowienia TSUE (na czas do wydania wyroku), który jednak musiał najpierw zagrozić Warszawie grzywną co najmniej 100 tys. euro za każdy dzień niepodporządkowania się swemu postanowieniu.

Przegrani delegowani

Rok 2018 to dotkliwe porażki Polski w walce o pracowników delegowanych. Europarlament i Rada UE w marcu uzgodniły projekt bliski postulatom prezydenta Emmanuela Macrona (bez rozgłosu, lecz stanowczo wspieranego w tej kwestii przez Berlin), który od 2020 r. wymusi przybliżenie płac delegowanych do przeciętnych zarobków lokalnych oraz ograniczy delegowanie do jednego roku (w pewnych przypadkach do półtora roku). Potem delegowani będą już płacić miejscowe składki na ubezpieczenia społeczne. Te zmiany ograniczy kosztową przewagę konkurencyjną firm wysyłających pracowników np. z Polski do Francji. Co więcej, w grudniu Rada UE przyjęła projekt (z dużymi szansami na zgodę europosłów), który nowe zasady delegowania ma rozszerzyć - wbrew protestom Polski - na większość kierowców ciężarówek w przewozach międzynarodowych.

Relokacja bez szans

Ogromne konflikty w Unii wywołane obowiązkowym rozdzielnikiem uchodźców na lata 2015-17 sprawiły, że na kolejnych szczytach UE od jesieni 2016 r. zapewniano o trzymaniu się zasady konsensusu w pracach nad nowym rozdzielnikiem obliczonym pod przyszłe kryzysy migracyjne i uchodźcze. Wprawdzie tego projektu oficjalnie nie wyrzucono do szuflady, ale podczas 2018 r. stało się jasne, że nie będzie w tej kwestii żadnego rozstrzygnięcia w obecnej kadencji Parlamentu Europejskiego. A to najprawdopodobniej znaczy, że temat rozdzielnika – ku radości rządów Grupy Wyszehradzkiej – zepchnięto w Brukseli na boczny tor bez szans na jakiekolwiek konkretne decyzje w najbliższych kilkunastu miesiącach.

Flanka wschodnia i kłopot NATO z INF

Na lipcowym szczycie NATO przyjęto „plan gotowości 4x30”, czyli zobowiązanie, że Sojusz już w 2020 r. będzie gotowy do przerzucenia w ciągu co najwyżej 30 dni w rejon konfliktu 30 batalionów zmechanizowanych, 30 eskadr lotniczych oraz 30 okrętów wojennych. NATO-wscy planiści w tym kontekście myślą głównie dalszym wzmocnieniu Polski i reszty flanki wschodniej w razie konfliktu z Rosją.

Natomiast wszystko wskazuje, że USA w lutym 2019 r. rozpoczną procedurę wychodzenia z traktatu INF z Rosją o zakazie pocisków o zasięgu od 500 do 5500 km. Warszawa i Londyn jesienią 2018 r. publicznie wsparły taką odpowiedź Waszyngtonu na łamanie INF, ale Niemcy obawiają się dalszego antagonizowania Moskwy i ewentualnego rozmieszczania w Europie nowych rakiet z głowicami jądrowymi.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję