Szukaj w serwisie

×
5 marca 2019

Rafał Sulikowski: Jezusowe spojrzenie, czyli mała psychologia prawicy

Rafał Sulikowski

Rafał Sulikowski

Typowy Kowalski, który głosuje na prawicę, święcie wierzy, że biskupi, którzy agitują za prawicą, mają świętą rację, bo tak go nauczono. Święcie wierzy w stworzenie, a nie ewolucję - bo tak go uczono.

Nadal będę upierał się, że w polityce chodzi nie o same tylko projekty, programy wyborcze, skok na stołki i kasę i tak dalej. Uznaję, że chodzi o “coś więcej”, że problem ma głębsze podłoże niż tylko społeczno-środowiskowe, o czym tu często piszemy.

Zabawmy się więc przez chwilę w psychoanalityka i połóżmy przeciętnego, statystycznego prawicowca na przysłowiową kozetkę. Co usłyszymy, a czego nigdy nie usłyszymy? Zapraszam do krótkiej analizy.

Kiedy psychoanalityk zapytałby przeciętnego wyznawcę prawicy, jak wspomina swoje dzieciństwo, mógłby usłyszeć, że ojciec był bardzo surowy, a jednocześnie patriarchalnie nieobecny i niedostępny, za to matka była za bardzo opiekuńcza i nadobecna. Mógłby usłyszeć, że za dobre czyny pacjent nie był nagradzany, za to za “wyskoki” był karany nadmiernie. Drążąc dalej, usłyszałby, że rodzice byli bardzo religijni, ojciec rano wyśpiewywał godzinki, a matka często siadała z różańcem w ręce i modliła się o zwycięstwo “świętej Matki Kościoła”.

Kiedy psychoanalityk zapytałby o pożycie rodziców, okazałoby się, że hołdowali oni tradycyjnemu podejściu do seksu, który należało uprawiać z myślą o potomstwie i jak najrzadziej, żeby “nie rozbudzać demona seksu”.

Lęki seksualne matki pacjent wymieniłby, dziwiąc się, że wyssał je z mlekiem, a twarde, patriarchalne podejście ojca do spraw ziemskich - “był przesadnie uczciwy” - pomagało mu mieć nabożny szacunek do pracy i do prywatnej własności. Takie samo podejście miała zresztą matka, która mówiła, że “Pan Bóg dał człowiekowi ręce, aby sam zarobił na utrzymanie”, a kto “nie pracuje, niech też nie je”.

Następnie dowiedzielibyśmy się, że rodzice w ogóle nie umieli się relaksować, ani wyjść na prywatkę czy zabawę, które kojarzyły im się z karnawałem, a ten - pod wpływem lektur pobożnych książek - z grzechem, przede wszystkim “tym grzechem”. Jakim? Tym - powiedziałby jasno pacjent, a następnie opowiedziałby, jak co tydzień był prowadzony do kościoła, a w każdy “pierwszy piątek” do spowiedzi. “Księża uczyli nas, że sfera seksu to brud i plugastwo" - mógłby ciągnąć monolog adept prawicy i “to mi zostało”. Okazałoby się też, że pacjent albo z trudem znalazł partnerkę życiową, z którą wziął rzecz jasna “ślub, bo bez ślubu to grzech”, albo nie znalazł, bo “matka przeganiała wszystkie”. Zazdrosna jest miłość Pana, znaczy się matki - ten znaczący lapsus wymknąłby się niejako przypadkiem, ale że w psychoanalizie przypadków nie ma, więc terapeuta mógłby w tym momencie postawić sprawę na ostrzu noża i zapytać, jakie życie erotyczne prowadzi pacjent. W zależności od stanu cywilnego odpowiedziałby, że “robię to sam, ale bardzo tego żałuję, spowiadam i postanawiam mocno się poprawić i już nigdy tego nie zrobić”, albo “nie śpimy z żoną, bo nie stać nas na więcej niż dwójkę dzieci, a ona boi się wpadki”. “Dlaczego nie stosujecie środków zapobiegawczych?” - dociskałby analityk, lecz odpowiedź byłaby już gotowa: “Bo nam nie wolno”. I tu zapadłoby znaczące, ciężkie milczenie, a wreszcie terapeuta zacząłby z nieco innej beczki.

Życie przeciętnego prawicowca jest ciężkie. Zewsząd czyha zło, które ma różne imię w różnych kręgach kulturowych.

To, co robią panowie Terlikowski i Ziemkiewicz, to wprowadzanie średniowiecznego światopoglądu opartego na teocentryzmie do nowoczesnej polityki. Tak naprawdę chodzi o zniszczenie autonomii rzeczy świeckich, o to, żeby wrócić do sakralnego węzła sojuszu tronu z ołtarzem ponad nowożytną separacją spraw metafizycznych i ziemskich.

Typowy Kowalski, który głosuje na prawicę, święcie wierzy, że biskupi, którzy agitują za prawicą, mają świętą rację, bo tak go nauczono. Święcie wierzy w stworzenie, a nie ewolucję - bo tak go uczono. Kowalski ma autorytety, ale jest krytyczny wobec mitycznego “salonu”, bo nauczono go, że III RP to “mafijno-biznesowy układ”. Czyta prawicowe tygodniki, bo tam “piszą świętą prawdę”. Jest za Polską heteroseksualną, białą, z silną figurą ojca, jednolitą kulturowo, a lista lektur z konieczności jest okrojona. No bo co prawda indeksu już nie ma, ale wewnętrzna “prawość” nakazuje większość “świeckiej literatury” wyrzucić na makulaturę. Ale Biblii też nie czyta - tym razem z szacunku do świętych pism. Życie toczy się między pracą, zazwyczaj etatową, bo Kowalski nie zakłada biznesu, gdyż nauczono go, że “bogaci to złodzieje” - a kościołem i domem. Ale w domu panuje nuda, jak to w rodzinach prawicowych, gdzie jedynym tematem są okropni “lewacy”, którzy zaprowadzają nowy porządek świata, gdzie nie “będzie miejsca dla Boga”, w domyśle - władzy biskupów. Oczywiście prawa człowieka - nie. Prawa zwierząt i ochrona przyrody - nie. Pachnie lewactwem za bardzo. Prawa kobiet - no nie! Macice nie są własnością kobiet, tylko Kościoła, który decyduje, kto z kim ma być i ile ma mieć dzieci. Edukacja? Tak, ale jeśli na biologii nie będzie teorii ewolucji, tej wszawej i plugawej hipotezy, pysznej i mającej czelność łączyć człowieka z resztą przyrody. Kino? Tylko filmy typu “Pasja” i ewentualnie jakiś dokument, który dowodzi, że to Kościół katolicki we wszystkim ma rację. Teatr? Nie - aktorzy prowadzą rozwiązłe życie. Biznes? Broń cię Panie Boże - biznes to złodziejstwo. Uczciwi ludzie - pojęcie uczciwości i biegunowo przeciwne pojęcie “zdrady” są na pierwszym miejscu w prawicowym słowniku - pracują na skromnym etacie, zarabiają tyle, żeby starczyło do pierwszego i nie myślą o żadnych “uniwersytetach”, ani “biznesach”. Prawa niepełnosprawnych - nie, szczególnie tych “psycholi”, którzy zachorowali, bo się “źle prowadzili”.

Smutne jest życie prawicowca. Przyklejony uśmiech, udawanie, że się jest szczęśliwym, to charakterystyczne smutne, jezusowe, a zarazem pełne jakiejś litości i jednocześnie cichego wyrzutu w stosunku do “upośledzonych lewaków” spojrzenie z okładek tygodników opinii, ze wspólnych zdjęć prawicy. Spojrzenie, które już dawno skazało lewicę na wieczne męki, tylko dlatego, że “sami się wykluczyli”.

Ulubionym motywem narracji prawicowej jest “samowykluczenie” - “sami się wykluczacie!” - woła w natchnieniu jeden czy drugi. “Nikt was nie wyklucza!” - wtóruje inny. Oczywiście, prawica przecież nikogo nie wyklucza. Z wyjątkiem tych, których już dawno skreśliła. Na ich szczęście. Może nawet wieczne, kto wie.

Rafał Sulikowski



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję