Bartek Węglarczyk
Żyjemy w ponurych czasach, w których trzeba powtarzać oczywistości, coś, co w dojrzałej demokracji uznawane jest za dogmat, pewnik. Mamy dziś w Polsce taki chaos, że okazuje się, ze zagłuszane są najbardziej banalne prawdy
Wciąż wierzę, że posłowie powinni być polską elitą. Dlatego ich otwarte przyznawanie się do tego, że ślubowanie poselskie - którego wagę sami często podkreślają wzywając przy jego składaniu Boga na świadka - nic dla nich nie znaczy, wciąż mnie zdumiewa. Żyjemy w czasach zapierającego dech w piersiach chaosu moralnego i etycznego.
Bardzo, z całego serca dziękuję pani poseł Krystynie Pawłowicz. Dziękuję jej za to, że podczas obrad sejmowej komisji sprawiedliwości, skomentowała jeden z zapisów projektu ustawy o Sądzie Najwyższym tak:
"Z powodu umowy politycznej będę głosowała tak jak mój klub, natomiast podzielam w pełni pogląd pana [wice]ministra [sprawiedliwości] Warchoła i uważam, że zapis jest wprost jaskrawie sprzeczny z konstytucją w swoim brzmieniu. Sam fakt, że piszemy coś sprzecznego z konstytucją, jest niezwykle demoralizujący prawnie."
Kiedy wczoraj wyraziłem zdumienie na Twitterze, że poseł może głosować za czymś, co w jego przekonaniu jest sprzeczne z prawem i demoralizujące, odpowiedział mi partyjny kolega pani Pawłowicz, pan poseł Arkadiusz Mularczyk. Pan poseł napisał:
"Każda ustawa korzysta z domniemania konstytucyjności, tylko TK może dokonać wiążącej interpretacji i oceny. Wszystko inne to tylko opinie."
Ewidentnie taka wykładnia broniąca i pani Pawłowicz, i linii partii stała się teraz wykładnią polityków rządzących i dziennikarzy ich wspierających. Pani Agnieszka Romaszewska, szefowa TV Biełsat, powtarza ten sam argument:
"O niekonstytucyjności w zasadzie nie rozstrzyga poseł."
Żyjemy w ponurych czasach, w których trzeba powtarzać oczywistości, coś, co w dojrzałej demokracji uznawane jest za dogmat, pewnik. Mamy dziś w Polsce taki chaos, że okazuje się, ze zagłuszane są najbardziej banalne prawdy.
Otóż każdy - i poseł, i dziennikarz, i ślusarz, i pielęgniarka - musi przestrzegać prawa, w tym Konstytucji. Nieznajomość prawa nie usprawiedliwia jego łamania - czy naprawdę trzeba przypominać to publicystom i politykom?
Interpretacji tego, co jest zgodne z prawem, a co nie, każdy z nas dokonuje dziesiątki i setki razy każdego dnia. Każdy kierowca na każdym skrzyżowaniu analizuje sytuację: co jest legalne, co ma zrobić w zgodzie z prawem, a czego nie może zrobić, bo będzie nielegalne.
Tak, ostatecznie to sądy decydują o tym, co jest legalne, a co nie, ale zanim złożymy pozew, to przecież z jakiegoś powodu oczekujemy, że organizatorzy demonstracji domyślą się (czytaj: przeanalizują sytuację prawną), który z noszonych na demonstracji transparentów i wznoszonych tam okrzyków jest zgodny z prawem (w tym - jeśli chodzi np. o transparenty rasistowskie - z prawem konstytucyjnym).
Posłowie są w jeszcze bardziej moralnie i prawnie oczywistej sytuacji - składają bowiem ślubowanie poselskie. Ślubowanie, które brzmi:
"Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej."
Posłowie ślubują więc - dodając do tego jeszcze często prośbę do Boga o pomoc w dotrzymaniu tej przysięgi - że będą PRZESTRZEGAĆ Konstytucji. Jak więc mogą nie zastanawiać się, czy stanowione przez nich prawo jest konstytucyjne? A jeśli uważają je za "jaskrawe łamanie" tejże Konstytucji, to jak mogą przekładać interes partyjny ponad nią?
Żądamy od policjantów, by nieustająco analizowali legalność swych działań. Każdy zaczynający służbę policjant składa przecież ślubowanie, w którym zobowiązuje się "chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny" oraz przysięga: "Wykonując powierzone mi zadania, ślubuję pilnie przestrzegać prawa".
Co więcej - ustawa o policji nakłada na policjantów OBOWIĄZEK odmowy wykonania rozkazu, "jeśli wykonanie rozkazu lub polecenia łączyłoby się z popełnieniem przestępstwa".
Posterunkowy policji z miesięcznym stażem w tej pracy musi więc analizować konstytucyjność swoich decyzji każdego dnia, a poseł nie musi. Tak?
Nie! Głupota tego stwierdzenia jest tak oczywista, że powtarzanie takiego argumentu publicznie jest po prostu obraźliwe dla nas wszystkich.
Jak ktokolwiek zachowując spokój sumienia może uważać, że słowa pani poseł Pawłowicz nie są złamaniem ślubowania polskiego i obrazą dla zdrowego rozsądku?