Przepełniona nienawiścią retoryka zbiera przerażające żniwo w postaci wszechobecnej dyskryminacji grup narażonych na marginalizację, ostrzega Amnesty International, publikując raport roczny podsumowujący stan przestrzegania praw człowieka na świecie.
Tegoroczny raport Amnesty International zatytułowany "Sytuacja praw człowieka na świecie" prezentuje 159 państw i dostarcza kompleksową analizę kondycji praw człowieka w dzisiejszym świecie. Najnowszy raport kreśli bardzo ponury obraz na temat sytuacji praw człowieka na świecie.
– Widmo nienawiści i strachu kładzie się cieniem na świecie, a w tych wzbudzających niepokój czasach tylko nieliczne rządy stają w obronie praw człowieka. Zamiast tego przywódcy tacy jak as-Sisi, Duterte, Maduro, Putin, Trump i Xi, bezwzględnie podważają prawa przysługujące milionom ludzi - zauważa Sekretarz Generalny Amnesty International Salil Shetty.
Niemniej Amnesty International dostrzega rosnące zaangażowanie ruchów społecznych - zarówno początkujących, jak i doświadczonych aktywistów działających na rzecz praw człowieka, co daje nadzieję na zatrzymanie narastającej opresyjności władz.
Światowi przywódcy odwracają się od praw człowieka
Wśród opisywanych w raporcie oznak regresu, wymienić można ograniczenia wolności zgromadzeń we Francji oraz próby ograniczenia praw kobiet obserwowane od USA, przez Rosję, aż po Polskę.
Słaba reakcja na zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne w Mjanmie, Iraku, Sudanie Południowym, Syrii, podkreśla tylko brak przywództwa w kwestii praw człowieka. Władze państw bezwstydnie cofają zegar historii o kilka dziesięcioleci, niwelując efekty trudnej walki o należną wszystkim ochronę.
Mobilizacja ruchów sprzeciwu - Coraz silniejsze społeczeństwo obywatelskie
Podobnie jak Amnesty International, także rzecznik Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka (UNHCHR) pokłada nadzieję w społeczeństwie obywatelskim. Pomimo że w wielu krajach społeczeństwa obywatelskie stoją pod dużą presją, w skali globalnej są one dużo silniejsze niż jeszcze 20 lat temu – podkreśla rzecznik UNHCHR.
Opór przeciwko społecznej niesprawiedliwości, nieprzestrzeganiu praw człowieka i izolowaniu mniejszości formuje się na całym świecie.
W Stanach Zjednoczonych powstał ruch #MeToo, który zmobilizował protesty przeciwko dyskryminacji kobiet. W Ameryce Łacińskiej inicjatywa "Ni Una Menos" przeciw przemocy wobec kobiet spowodowała uliczne protesty setek tysięcy ludzi. W Wenezueli i Iranie ludzie protestowali publicznie przeciwko wysokim cenom żywności i korupcji. W Polsce w roku 2017 powstał społeczny protest przeciwko reformom polskiego rządu ograniczającym niezawisłość wymiaru sprawiedliwości.w społeczeństwie obywatelskim.
Pomimo, że w wielu krajach społeczeństwa obywatelskie stoją pod dużą presją, w skali globalnej są one dużo silniejsze niż jeszcze 20 lat temu – podkreśla rzecznik UNHCHR.
– Niezłomność kobiet stojących na czele ruchów na rzecz praw człowieka raz jeszcze uświadamia nam, że nie można ugasić pragnienia równości, godności i sprawiedliwości. Wyraźnie odczuwamy, że ruchy protestu w skali globalnej przybierają na sile. Jeśli władze występują przeciwko nim, to ich legitymizacja słabnie - stwierdza Salil Shetty.
Wolności słowa
Według Amnesty International wykazywana przez przywódców skłonność do rozpowszechniania tzw. „fake news” w celu manipulowania opinią publiczną oraz ataki na instytucje kontrolujące władze pokazują, że w obecnym roku kluczowym obszarem działań w walce o prawa człowieka będzie ochrona wolności słowa.
- W 2018 roku nie możemy mieć pewności, że będziemy mogli swobodnie gromadzić się w ramach protestów lub krytykować władze. W rzeczywistości otwarte wypowiadanie się w licznych kwestiach staje się coraz bardziej niebezpieczne - ocenia Salil Shetty.
W raporcie zaznaczono, że w ubiegłym roku zabito setki działaczy, co związane było z dążeniem władz do uciszenia aktywistów i nałożenia mediom kagańca.
Największą liczbę dziennikarzy przetrzymywanych w więzieniu odnotowano w Turcji, Egipcie i Chinach, gdzie zmarł więziony od lat za krytykę rządu, laureat Nagrody Nobla Liu Xiaobo. Amnesty International przypomina, że doświadczyła pogróżek w związku ze swoją działalnością na Węgrzech oraz bezprecedensowych aresztowań swoich liderów w Turcji.
- Władze sądzą, że mogą ogłosić rozpoczęcie sezonu ataków na obrońców i obrończynie praw człowieka. Mogą zamknąć nasze gazety, osłabić pozycję sędziów i więzić działaczy, ale nie pozwolimy na to, by sznurowano nam usta. Jeśli legendarny chiński aktywista Liu Xiaobo nauczył nas czegoś, to właśnie tego, żebyśmy mówili władzom prawdę dokładnie wtedy, gdy wydaje się to niemożliwe - zauważa Salil Shetty.
Retoryka nienawiści
W raporcie położono nacisk na potrzebę otwartego występowania przeciwko retoryce nienawiści. Zwrócono uwagę na ksenofobiczne hasła podczas marszu nacjonalistów w Warszawie, wiecu białych suprematystów w Charlottesville (USA), jak również przeciwko brutalnej rozprawie ze środowiskami LGBTI od Czeczenii po Egipt.
– Posunięcia Donalda Trumpa oznaczały otwarcie nowej epoki w pogarszającej się sytuacji praw człowieka, ale nie były one odosobnione. Jeśli spojrzy się od Australii po Węgry, to można zobaczyć, że przywódcy od dawna traktują uchodźców i migrantów jako problem do usunięcia, a nie jako ludzi, którym przynależne są prawa człowieka - podkreśla Salil Shetty.
Ubóstwo i nierówność
Amnesty International ostrzega, że dopóki władze nie usuną przyczyn ubóstwa i nierówności, to wciąż występować będzie potencjał do jeszcze silniejszych niepokojów społecznych i protestów.
– Na całym świecie ludzie zmuszani są do życia w niedopuszczalnych warunkach, gdyż odmawia się im dostępu do odpowiedniej jakości jedzenia, czystej wody, opieki medycznej i schronienia. Brak możliwości korzystania z tych praw człowieka, w sposób nieograniczony podsycać będzie ludzką desperację. Od Wenezueli po Iran obserwujemy ogromny wzrost niezadowolenia społecznego - alarmuje Salil Shetty.
– Jesteśmy świadkami epoki, w której coraz liczniejsze grupy społeczne buntują się i domagają sprawiedliwości. Jeśli przywódcy nie dostrzegą tego, co stoi za protestami, to ostatecznie sami zostaną obarczeni winą za to zaniechanie. Nie ma żadnych wątpliwości, że ludzie domagają się poszanowania praw człowieka i to na władzach spoczywa obecnie ciężar odpowiedzialności za to, by wsłuchały się w ich głos, mówi Salil Shetty.
(df) thefad.pl / Amnesty International