Szukaj w serwisie

×
26 grudnia 2018

Piotr Surmaczyński: Niespotykanie spokojny naród

Piotr Surmaczyński

Piotr Surmaczyński

Różnorodność powinna być naszym atutem, a nie przekleństwem. Powinniśmy umieć szanować odmienność i być na nią otwartymi. Nasza kultura, tożsamość narodowa i historia są na tyle silne, że bezpiecznie możemy być otwarci na przedstawicieli innych narodów i kultur

Pewnego dnia jechałem w Warszawie Uberem na lotnisko. Kierowca, który mnie wiózł, miał problem ze znalezieniem drogi z centrum na Okęcie. Normalnie uznałbym, że cwaniak chce mnie naciągnąć i jechać okrężną drogą, ale w Uberze znasz cenę przejazdu jeszcze przed rozpoczęciem kursu, więc pomyślałem, że facet nie zna miasta.

Zagadałem do niego. Okazało się, że miałem rację. Kierowca nie tylko nie znał Warszawy, ale także nie mówił po polsku. Mężczyzna pochodził z Białorusi. Na szczęście znam trochę język rosyjski, więc udało mi się podpowiedzieć po rosyjsku "warszawskiemu" taksówkarzowi jak dojechać z centrum na Okęcie.

W drodze trochę także rozmawialiśmy. Dowiedziałem się od mojego rozmówcy, że jest u nas już 2 tygodnie i od początku pracuje. Na pytanie "jak się panu podoba w Polsce" mój szofer odpowiedział bez wahania: "fajno, ludzie takie spokojne" czym szczerze mnie rozbawił. Po chwili refleksji pomyślałem, że może my sami myślimy o sobie gorzej, niż jesteśmy postrzegani przez innych.

Rzeczywiście, mimo „bardzo napiętej sytuacji politycznej” w Polsce ciągle, wbrew temu, co nam się wydaje, potrafimy prowadzić dialog. Jeśli porównać sytuacje podziału na "dwa plemiona" w Polsce i na przykład w Hiszpanii czy Irlandii, gdzie w wyniku różnic w poglądach światopoglądowych i religijnych doszło do wieloletnich i krwawych wojen domowych, można uznać, że jesteśmy narodowo zjednoczeni.

Naszym Politykom i duchownym nie udało się na szczęście doprowadzić Polaków do konfliktu na tak wielką skalę, jak w Hiszpanii czy Irlandii północnej. Zamach majowy i Stan wojenny wprawdzie ciągle stanową wstydliwe i bolesne karty w historii naszego narodu, ale są one mniej krwawe niż konflikty w obrębie innych wielkich narodów.

Także skala represji "władz komunistycznych” w Polsce po drugiej wojnie światowej była o wiele mniejsza niż to, co zrobiono po rewolucji w Rosji czy na Ukrainie. Nie umniejszając cierpień ofiarom pokolenia Moczara i Łupaszki, trochę mniej niż pół wieku po tragicznym okresie powojennym Polacy byli w stanie siąść razem przy okrągłym stole i pokojowo przejść z dyktatury socjalistycznej na wzór radziecki do demokracji stylizowanej na zachodnią. Jednak zarówno czerwona dyktatura, jak i liberalna demokracja były w Polsce nacechowane indywidualnym polskim umiarkowaniem i dystansem do politycznych dogmatów. Nawet zniewoleni przez „komuchów”, a potem przez „liberałów” potrafiliśmy zachować swoje poczucie wolności nieujarzmionego narodu wolnych ludzi.

Myślę, że Polacy są w sumie nastawieni do siebie bardzo pokojowo, życzliwie i potrafimy zachowywać do problemów większy dystans niż inne narody, z czego powinniśmy być dumni. Przynajmniej tak nas widzi pewien białoruski kierowca Ubera w Warszawie.

Podejrzewam, że we wszystkich polskich rodzinach istnieją konflikty światopoglądowe i polityczne. Mimo tego większość z nas potrafi z tym żyć i porozumiewać się ponad podziałami. Politykom i księżom polskim na szczęście nie udaje się tworzyć podziałów zbyt głębokich, byśmy nie potrafili je przezwyciężać. To jest nasza siłą jako narodu. Naszą cechą narodową, Nie dajmy się przekonać naszym liderom, że "z drugą stroną nie można rozmawiać".

Nie tylko można, ale także trzeba prowadzić dialog ponad podziałami politycznymi i światopoglądowymi. Różnice zawsze będą istniały. Mamy do nich prawo. Żaden naród nie jest homogeniczny. Nie możemy pozwolić sobie wmówić, że jesteśmy "dwoma plemionami". Nie możemy pozwolić nikomu narzucić jednolitego wzorca polskości. Mamy prawo różnić się wiarą, akcentem, poglądami politycznymi, gustem muzycznym i kulinarnym. Mamy prawo nawet do innych preferencji seksualnych i sympatii politycznych. Mamy prawo być inni w wielu aspektach, ale nie powinniśmy pozwolić politykom i duchownym z tych różnic tworzyć podziały społeczne.

Różnorodność powinna być naszym atutem, a nie przekleństwem. Powinniśmy umieć szanować odmienność i być na nią otwartymi. Nasza kultura, tożsamość narodowa i historia są na tyle silne, że bezpiecznie możemy być otwarci na przedstawicieli innych narodów i kultur. Dużo bardziej prawdopodobne jest to, że będziemy polonizować cudzoziemców, którzy zdecydują się u nas osiedlić i żyć między nami niż że im uda się nas „czeczenizować” czy „syryjczyć”.

Musimy uwierzyć w potęgę polskości. Siłę, która pokona wszelkie podziały społeczne i kulturowe. Nie możemy ciągle pozwalać wmawiać sobie „polsko-polskiej wojny”. Nasze doświadczenia, preferencje, poglądy są indywidualne, ale nasze ojczyzna jest wspólna.

To od nas zależy, jak będziemy rządzeni, jak nam się będzie żyć po wyborach. To nie prawda, że tylko PiS lub PO mogą rządzić Polską. Naszym krajem powinni rządzić obywatele.

To nie prawda, że Politycy, których wybieramy, mają prawo za nas podejmować decyzje. Oni biorą na siebie obowiązek sprawowania władzy w naszym imieniu. Obecnie demokracja w Polsce jest w fasadowa. Mamy wpływ tylko na to, komu będziemy służyć. Potem w sejmie politycy ustalają za nas zasady, według jakich mamy żyć. Jedni robią to mniej drudzy bardziej estetycznie, ale żadna ze stron obecnego teatru politycznego nie jest zainteresowana tym, co chcą obywatele. PiS jeździ po Polsce i przekonuje do swoich pomysłów politycznych, które ustala z biskupami. PO robi w zasadzie to samo, ale będąc w opozycji, nie otrzymuje bezpośrednich rozkazów kleru, ale starają się wkupić w łaski duchownych odgadując ich życzenia

Na spotkaniu autorskim, na którym promowałem napisaną wspólnie z Mateuszem Kijowskim książki pod tytułem „Buntownik”, jeden z czytelników zadał mi pytanie: „na kogo mam głosować”. Wbrew pozorom nie odpowiem nikomu na to pytanie. Nie mam do tego prawa i w demokracji nikt takiego przywileju nie ma, by mówić innym kogo mają wybrać. Wybory to nie tylko prawo które nam przysługuje, ale także odpowiedzialność, którą wszyscy obywatele ponoszą. Skoro my ponosimy konsekwencje naszych wyborów, to nikt inny nie ma prawa za nas decydować na kogo mamy głosować. To jest istota demokratycznego wyboru. Tę decyzję musimy podejmować indywidualnie.

Jednak mogę zasugerować mojemu czytelnikowi, na kogo moim zdaniem nie powinien głosować. Nie powinniśmy głosować na tych, których nie obchodzi nasze zdanie w kwestiach politycznych. Poseł, który słucha się prezesa swojej partii, a nie znajduje czasu na wsłuchiwanie się w potrzeby swoich wyborców nie powinien nigdy zasiadać w parlamencie. Musimy od osób, które zabiegają o nasze głosy wymagać, by realizowały nasze interesy. Płacimy im z podatków by nas reprezentowali więc mamy prawo od nich wymagać by się nas słuchali, a nie byśmy to my byli im podporządkowani, tak jak to ma miejsce obecnie.

Nie powinniśmy głosować z jakichkolwiek innych powodów niż własny interes. Polityk nie ma prawa wymagać od nas poparcia, jeśli nie zamierza działać bezpośrednio w naszym interesie. Polityk, nawet ten, na którego nie głosowaliśmy, ma obowiązek zachować szacunek do każdego obywatela, bo nawet jeśli nie zawdzięcza nam wyboru, to pobiera wynagrodzenie z naszych pieniędzy za pracę, którą ma wykonywać w naszym interesie.

Jedyną władzą nad politykiem powinien być jego elektorat i jeśli jakiś polityk wsłuchuje się tylko w głos na przykład kościoła katolickiego, powinien mieć poparcie jedynie od duchownego, którego polecenie realizuje. Kościół jako całość reprezentowany przez biskupów czy nawet papieża nie ma prawa ingerować w Politykę, bo w demokracji nie można cedować prawa do głosu. Nawet bardzo głęboko wierzący ludzie nie mogą oddać swojego prawa do dysponowania głosem na rzecz swojego kościoła. Księża mogą mówić wiernym jak mają żyć, ale nie mogą mówić na kogo mają głosować, bo wywieranie presji na wyborcę jest łamaniem demokracji i powinno być traktowane jak oszustwo wyborcze.

Nie pozwólmy zatem siebie oszukiwać. Jesteśmy na tyle mądrzy, że powinniśmy sami wiedzieć na kogo mamy głosować. Wymagajmy od naszych polityków nie tylko spełniania obietnic wyborczych, ale przede wszystkim realizowania naszych oczekiwań i dbania o nasze interesy. Taka polityka naprawdę jest możliwa.

Piotr Surmaczyński

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję