Szukaj w serwisie

×
18 kwietnia 2019

Premier zapowiada likwidację OFE. Opozycja bije na alarm. O co tu chodzi i o co tyle krzyku?

Marcin Święcicki

Marcin Święcicki

Marcin Święcicki - polityk i ekonomista. W latach 1989–1991 minister współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, w latach 1994–1999 prezydent m.st. Warszawy, poseł na Sejm X, II, VII i VIII kadencji.

 

Premier zapowiedział likwidację #OFE. W OFE znajduje się 162 mld zł zainwestowanych w spółki krajowe (127 mld) i zagraniczne (11 mld) oraz lokaty bankowe. Środki te mają służyć powiększeniu emerytur dla 16 mln obywateli posiadających rachunki w OFE. Jeśli posiadacz rachunku nic nie zrobi, to jego rachunek w OFE zostanie przekształcony w rachunek IKE (Indywidualne Konto Emerytalne – system istniejący), ale przy okazji państwo pobierze 15%, które premier nazwał „opłatą przekształceniową”.

Premier zapowiedział likwidację #OFE. W OFE znajduje się 162 mld zł zainwestowanych w spółki krajowe (127 mld) i zagraniczne (11 mld) oraz lokaty bankowe
Od środków przelanych do IKE z naszych pieniędzy do budetu państwa może wpłynąć nawet 24 mld zł, czyli 15% od 162 mld zł, w ciągu dwóch lat 2020-21.

Jeśli właściciel rachunku w OFE zadeklaruje, że chce przelać pieniądze do ZUS, jego oszczędności (w formie akcji itp.) w całości trafią do Funduszu Rezerwy Demograficznej, a indywidualne konto w ZUS – podkreślmy, że jest to konto wirtualne – zostanie odpowiednio powiększone.

Kto zarobi, a kto straci na propozycji premiera?

Na pewno zarobi rząd. Od pieniędzy przelanych do IKE może zarobić nawet 24 mld zł, czyli 15% od 162 mld zł, w ciągu najbliższych dwóch lat 2020-21. Jeśli pieniądze są przelewane do Funduszu Rezerwy Demograficznej, rząd może na nich zarobić od razu 100%. Fundusz Rezerwy Demograficznej może bowiem otrzymane akcje sprzedać w każdej chwili i praktycznie dowolną kwotę przelać na bieżące wypłaty ZUS.

Ponieważ ZUS i KRUS mają permanentny deficyt, pokrywany z budżetu państwa, otrzymanie pieniędzy z Funduszu Rezerwy Demograficznej, zmniejszy zapotrzebowanie na pokrycie deficytu z budżetu państwa. Może być tak, że ludzie wystraszeni 15-procentowym potrąceniem, masowo będą przekazywać pieniądze do ZUS, technicznie do Funduszu Rezerwy Emerytalnej, co oznacza, że ZUS może na tym zarobić nawet 100 mld zł.

Podsumujmy: na operacji premiera Morawieckiego budżet w najbliższych 2 latach może zarobić od 24 mld do 162 mld zł.

Kto na tym straci?

Po pierwsze, stracimy wszyscy, bo Polska będzie miała mniej inwestycji. Ponad ¾ środków OFE służy inwestowaniu w naszą gospodarkę. Po manewrze Morawieckiego istotna część tych środków (tj. 15-procentowe potrącenie w IKE i całość środków przenoszonych do ZUS) zostanie wycofana z rynku kapitałowego i przeznaczona na bieżące wypłaty konsumpcyjne.

Oczywiście, ktoś te akcje kupi, kto w tym czasie inwestuje, ale kupiłby inne akcje – start-upów, powiększyłby kapitały istniejących przedsiębiorstw, a tymczasem swoje oszczędności wyda na akcje, których Fundusz Rezerwy Demograficznej będzie się pozbywał, aby dofinansować ZUS i KRUS.

Mniej inwestycji będzie też z tego powodu, że na OFE corocznie wpłacano ponad 3 mld zł z obowiązkowych składek emerytalnych. Teraz składki emerytalne będą w całości szły do ZUS.

Po drugie, przyszłe rządy będą miały mniej wpływów podatkowych, bo wypłaty emerytur z OFE podlegały normalnym regułom podatkowym, a wypłaty z IKE są wolne od podatku. Tym właśnie premier uzasadniał jednorazową 15-procentową opłatę.

Z punktu widzenia przeciętnego posiadacza środków w OFE przeniesienie do ZUS oznacza, że realne kapitały, które miały mu w przyszłości zapewnić część emerytury, zostaną zamienione na konto wirtualne. Ryzyko, z jakim miał do czynienia na rynku kapitałowym, zostanie zamienione na ryzyko polityczne – np., jeśli jakiś przyszły rząd za 20 lat przestanie uznawać rachunki wirtualne w ZUS i wprowadzi system emerytur obywatelskich. To ryzyko również dotyczy zmiany, którą przeprowadziła PO, zamieniając obligacje OFE na zapisy na kontach wirtualnych. Różnica polega na tym, że obligacje stanowiły pożyczki na bieżące potrzeby rządu, a nie środki inwestowane w rozwój gospodarki.

Doraźne potrzeby wyborcze znowu okazują się ważniejsze dla PiS niż inwestowanie w przyszłość kraju. Po nas choćby potop.

Marcin Święcicki



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję