Krzysztof Skiba
Dawno temu byłem kumplem Liroya, a ostatnio widzieliśmy się ze dwa lata temu w studiu TVN, wkrótce po tym jak wywalił go z partii Kukiz. Żartował z lidera swej byłej już partii i mówił, że teraz pójdzie swoją drogą. Nie przypuszczałem, że będzie to droga z tak nieciekawym towarzystwem.
To ja zrobiłem z nim pierwszy wywiad dla telewizji. Nazywał się wówczas PM Cool Lee. Dotarł do nas do programu "Lalamido", który w latach 90. realizowaliśmy dla TVP 2. Wydał się na tyle ciekawy i inny od wszystkich, że reżyser Beata Dunajewska postanowiła zrobić mu kilka clipów, a potem krótki program o nim samym.
Pomogliśmy mu zaistnieć, bo wydał się nam oryginalny. Jeszcze hip hop nie był w Polsce modny. Ale wkrótce (w dużej mierze za sprawą programu MTV "Yo! Raps") stał się muzyczną bombą, która zmieniła polską scenę muzyczną.
Piotrek Marzec z Kielc, bo o nim mowa, pochodził raczej z rodziny dysfunkcyjnej. Zdarzało mu się bywać na bakier z prawem i dokonywać drobnych kradzieży.
Gdy trafił do Francji spotkał się z muzyką hip hop i postanowił zostać wykonawcą tego gatunku. Już jako Liroy wydał słynny pierwszy album z hitem o scyzoryku. Nagle pojawiły się duże pieniądze i sława. A wraz z nimi zazdrość i niechęć sporej części środowiska.
Liroy mimo konfliktów z innymi raperami, potrafił pokazać na co go stać. Wyjechał do USA. Tam nagrał numery z czarnoskórymi raperami z "Lords of Brooklyn". Legendarny czarnoskóry raper Ice T nazwał go "OG" czyli przyznał mu tytuł "orginal gangster" będący w świecie hip hopu czymś w rodzaju wyjątkowego wyróżnienia i potwierdzenia klasy.
Na późniejszych jego nagraniach pojawili się nawet tacy wykonawcy jak Lionel Richie czy... Mietek Szczęśniak.
Politycznie Liroy był od zawsze kontrowersyjnym połączeniem anarchisty z liberałem. Walczył o legalizację marihuany w Polsce i popierał partie Janusza Palikota (nagrał numer, który wspierał jego kampanię wyborczą). Aż nagle dzięki Kukizowi został posłem. Szybko jednak z Kukizem popadł w konflikt i z partii został wyrzucony.
Chyba jednak bycie politykiem mu zasmakowało, bo nadal chce być w grze za wszelką cenę. Pokumał się więc z ekipą wrogów UE, rasistów, antysemitów, ksenofobów i narodowców (Braun, Winnicki i inni). Taki wybór Liroya świadczy o kompletnym BRAKU POGLĄDÓW. Jak bowiem można zrobić skręt od antyklerykalnej i mocno liberalnej partii Palikota, do towarzystwa posła Winnickiego (zwolennika hitlerowskich plakatów). Tym wyborem Liroy zdradził nie tylko fakt braku ideowych pryncypiów i jakichkolwiek poglądów, ale zdradził też MUZYKĘ i wszystko, co do tej pory robił jako pionier polskiego hip hopu.
Facet, który karierę zrobił na muzyce będącej dorobkiem kulturowym czarnej społeczności w USA, jest teraz ozdobą list ultraprawicy, kolegą politycznym nacjonalisty Winnickiego? To tak jakby będąc murzynem zapisać się do Ku Klux Klanu. Dziś Ice T nie nazwałby Liroya "Orginal gangster", ale raczej "typowym politykiem w pogoni za kasą".
Dawno temu byłem kumplem Liroya, a ostatnio widzieliśmy się ze dwa lata temu w studiu TVN, wkrótce po tym jak wywalił go z partii Kukiz. Żartował z lidera swej byłej już partii i mówił, że teraz pójdzie swoją drogą. Nie przypuszczałem, że będzie to droga z tak nieciekawym towarzystwem. Droga do ścieku.
Krzysztof Skiba