Szukaj w serwisie

×
13 czerwca 2018

Dariusz Stokwiszewski: Konstytucja – co w niej się nie podoba rządzącym?

Dariusz Stokwiszewski

Konstytucja – co w niej się nie podoba rządzącym? Niemal wszystko. A szkoda, bo Polska w ciągu ostatnich trzech niemal dekad, była na drodze do niespotykanej dotąd w ostatnich czasach wielkości i znaczenia w świecie!

 

Na tak sformułowane (w tytule) pytanie można byłoby odpowiedzieć: niemal wszystko. Nie ma oczywiście jednomyślności w obozie pisowskiej władzy, gdyż być jej nie może z prostej przyczyny: każda frakcja i/lub koteria walczy o swoje (sic!). Według mnie im chodzi przede wszystkim o władzę, a najmniej o dobro Polski! Taki punkt widzenia to rzeczowa konkluzja z tego, co ta władza robi od niemal trzech lat. Nie będę powtarzać tego wszystkiego, o czym przypomina się nam każdego dnia, a co wynika zwłaszcza z braku przygotowania tej ekipy do sprawowania rządów. Wszystko to znamy już przecież od dawna. Dziś chciałbym się zająć „interesami partykularnymi” powodującymi to, że konstytucja z 1997 roku stała się dla ludzi obecnej władzy „niewygodna”.

Za Arkadym Rzegockim, autorem książki pt. „Racja stanu a polska tradycja myślenia o polityce”, Kraków 2008., podaję definicję tego, czym jest racja stanu (fr. raison d'État, łac. ratio status). Według tego autora to nadrzędny interes państwowy, interes narodowy, wyższość interesu państwa nad innymi interesami oraz normami, wspólny dla większości obywateli i organizacji działających w państwie i/lub poza jego granicami, ale na tylko jego rzecz. Za twórcę nowożytnej koncepcji racji stanu uważa się Niccolò Machiavellego, natomiast pierwsze użycie tego terminu przypisuje się arcybiskupowi Giovanniemu della Casa. Racja stanu, choć różnie rozumiana, przedstawiana jest, jako kwestia nadrzędna. Stąd, powołują się na nią organizacje oraz partie polityczne, bez względu na orientacje ideowe. Zazwyczaj racja stanu dotyczy zagadnień suwerenności kraju oraz jego pozycji ekonomicznej, a zwłaszcza pozycji w sojuszach gospodarczych i politycznych. Osobę, która kieruje się tak pojętą racją stanu, określa się mianem męża stanu. Racja stanu to także, czy nawet głównie, przestrzeganie Konstytucji RP!

Na początek podejmę próbę określenia, wspomnianych przeze mnie wyżej, grup podziału w samym PiS (innych nie uwzględniam z powodu ich, moim zdaniem, marginalnej roli, jako „klientów” Jarosława Kaczyńskiego). Pomijając, trwającą od pewnego czasu, „walkę buldogów pod dywanem” o schedę po „schyłkowym” już Kaczyńskim, dokonam jedynie zasadniczego podziału na dwie takie (wewnętrzne – pisowskie) koterie, dążące z „uporem maniaka” do zmiany obowiązującej konstytucji. Nie mogę powstrzymać użycia truizmu, jakim jest stwierdzenie, że wszyscy ci „konstytucyjni rewolucjoniści” na konstytucję z 1997 roku przysięgali, a teraz ją „namiętnie łamią kołem” i lekceważą!

Koteria – (inne określenia to: sitwa, „układ”, „Grupa Trzymająca Władzę”), to grupa ludzi i środowisk powiązanych ze sobą wspólnymi interesami, popierających, a także broniących się wzajemnie, których celem jest trwanie na różnych poziomach oraz wymiarach władzy. Zasadnicze cechy funkcjonowania koterii:

  • ukierunkowanie na własne, egoistyczne cele, często także wbrew interesowi ogółu społeczeństwa i polegają m.in. na;
  • wywieraniu pozaprawnego wpływu na działanie struktur publicznych;
  • nadużywaniu stanowisk;
  • intrygach;
  • nepotyzmie i/lub kolesiostwie;
  • niedopuszczaniu i eliminowaniu z życia publicznego „osób niewygodnych”.

A zatem, w ostatnim zdaniu powyżej, podałem już najważniejszy punkt, łamiący zasady stania na straży polskiej racji stanu – niszczenie zasad demokracji!

Kontynuując myśl przewodnią, wyodrębniam trzy grupy wpływów w PiS, z których każda podlega bezpośrednio oraz bezdyskusyjnie (jeszcze, póki, co) Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jednocześnie informuję, że ich (grup) znaczenie (w mojej subiektywnej ocenie) maleje; stąd pierwsza jest najważniejsza, a ostatnia niemalże nieistotna, choć mogąca powodować lekkie i jedynie chwilowe „turbulencje”.

  • Jarosław Kaczyński – szeregowy poseł – osoba omnipotentna i totalnie decyzyjna, łącząca w sobie bezprawnie wszystkie ważne instytucje państwa polskiego (sic!).

Długo, długo nic i następnie:

  • Rząd RP Mateusza Morawieckiego (wcześniej Beaty Szydło) – niewiele mogący!
  • Sądy: Najwyższy i Powszechne (nie wiadomo jednak jak długo jeszcze).
  • Sejm RP – poddany woli Marka Kuchcińskiego – z wykształcenia ogrodnika, mającego zapędy żołdackie, gdyż chciałby w nim wprowadzić wojskowy dryl.
  • Senat RP – niewiele bardziej samodzielny od sejmu.
  • Prezydent Andrzej Duda – co prawda dr nauk prawnych, ale nie mogący sobie poradzić z prostymi niekiedy kwestiami prawniczymi (np. pytania na referendum).
  • Trybunał Konstytucyjny – totalna fikcja.
  • Krajowa Rada Sądownictwa – patrz wyżej na TK.

Skoro już dokonałem wstępnego podziału (władze nie są uszeregowane według kryterium monteskiuszowskiego trójpodziału – celowo, gdyż dla moich tu rozważań i tak nie ma to większego znaczenia), zacieśnię teraz krąg koterii jedynie do dwóch:

  • Władza „Nowogrodzka” – jednoosobowa i nadrzędna (sic!).
  • Prezydencki obóz władzy i jego administracja.

Pierwsza z nich dąży do całkowitego podporządkowania sobie państwa i wszystkich jego organów, co wiąże się bezpośrednio z wyrugowaniem demokratycznego państwa prawa, co jest, w tej dotychczasowej konstytucji, warunkiem sine qua non!. To właśnie dla niej, zmiana konstytucji na „pisowską” oznaczać będzie koniec Polski, jaką znamy!

Druga, czyli prezydencka to z kolei koteria, której wystarczą jedynie „zabawki” do tego, aby poczuła się komfortowo. Owe „zabawki” to pozorny wpływ na państwo, ceremonie, w których okazuje się fałszywy podziw dla „głowy państwa”, oratorskie, jednak niewiele mające wspólnego z władzą i realiami wystąpienia, pozbawione często głębszego sensu, ale za to suto „zakrapiane” „pustym” patosem.

Oba w/w ośrodki władzy (prawdziwej bądź teoretycznej) niewiele przejmują się losami naszej Ojczyzny, ale w zamian za to twardo i bezkompromisowo stoją „nieugięcie” na straży swoich w/w, partykularnych interesów, dla których wspólnym mianownikiem jest, różnie jak starałem się udowodnić, pojmowana władza państwowa. A szkoda, bo Polska w ciągu ostatnich trzech niemal dekad, była na drodze do niespotykanej dotąd w ostatnich czasach wielkości i znaczenia w świecie!

 

Dariusz Stokwiszewski

 

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję