Szukaj w serwisie

×
14 stycznia 2019

Eliza Michalik: Nie piszcie że wszyscy jesteśmy winni nienawiści. To nieprawda. I to budzi mój głęboki sprzeciw

Eliza Michalik

Eliza Michalik

Są prawdziwi winni, którzy kopanie i bicie ludzi uznają za wyrażanie poglądów, wieszanie zdjęć ludzi na szubienicach za żart, a grożenie śmiercią dzieciom polityków za szczeniacki wybryk, ludzie puszczający wolno Międlara nawołującego do mordów

Mam ogromną, naprawdę wielką prośbę: nie piszcie, że wszyscy jesteśmy winni nienawiści, że każdy z nas powinien uderzyć się we własną pierś, że każdy ma coś na sumieniu, że wina za nienawiść i pogardę w życiu publicznym rozkłada się po równo.

To nieprawda. I to budzi mój głęboki sprzeciw.

Nie, nie wszyscy odpowiadamy za to w takim samym stopniu.

Owszem, to oczywiste, że wśród ludzi, także dziennikarzy i polityków nie ma świętych, że ktoś komuś czasem sprzeda werbalnego kuksańca, poczęstuje ironią i sarkazmem. To normalne i potrzebne, ponieważ debata publiczna nie miałaby sensu, gdyby ludzie nie bronili swoich stanowisk z przekonaniem, nie przekonywali do nich z pasją, werwą i czasem także z emocjami. Jednak jest zdecydowana i wyraźna różnica pomiędzy ostrą nawet polemiką, będącą nie tylko podstawą, ale i tlenem i krwiobiegiem debaty publicznej, a nienawiścią. Czystą nienawiścią i czystą pogardą, agresją i chamstwem, przemocą, nie tylko słowną, ale i psychiczną, prawną, instytucjonalną, a nawet fizyczną.

Bardzo bym chciała, żeby to, co się stało, ta straszna zbrodnia spowodowała, że wszyscy zatrzymamy się i zastanowimy, co każdy z nas może zrobić, żeby było lepiej, żebyśmy znowu stali się wspólnotą, ale to się nie nastąpi bez uczciwego powiedzenia jak do tego doszło. Bez postawienia sprawy jasno. Po prostu. Bez powiedzenia, jak jest.

A jest tak, że chociaż wszyscy jesteśmy tylko ludźmi jest w Polsce tylko jedna partia i jeden obóz polityczny, który z nienawiści i pogardy, odczłowieczania swoich przeciwników politycznych, a nawet tylko krytyków, zrobił systemowe narzędzie do wygrywania wyborów, dla którego nienawiść jest metodą na utrzymywanie wysokich sondaży, a wrzask, kłamstwo i chamstwo głównym, dominującym sposobem komunikowania się.

I tak jak na każdej dobrej terapii: dopóki głośno nie nazwiemy tego po imieniu, nie nazwiemy problemu, dopóki nie przestaniemy chować głowy w piasek i udawać, że różowego słonia nie ma w pokoju - nie rozwiążemy problemu i nie pójdziemy naprzód.
Taka jest prawda.

Zewsząd słyszę słuszne prośby o uszanowanie żałoby, tyle tylko, że proszący natychmiast dodają, że oznacza to przyzwolenie, na rozłożenie winy po równo. Z całą mocą i gniewem (dobrym gniewem, gniewem, który pokazuje, że przekroczono jakąś moją ważną granicę i naruszono poczucie przyzwoitości) - zdecydowanie się na to nie zgadzam. Wina nie leży po środku. Nie jesteśmy wszyscy winni, ani "tak samo winni" nienawiści i przemocy. Są prawdziwi winni, którzy kopanie i bicie ludzi uznają za "wyrażanie poglądów", wieszanie zdjęć ludzi na szubienicach za żart, a grożenie śmiercią dzieciom polityków za szczeniacki wybryk, ludzie puszczający wolno Międlara nawołującego do mordów... ludzie odmawiający innym patriotyzmu, godności nawet praw człowieka z powodu odmiennych poglądów politycznych... mam wymieniać dalej?

Przeżywam swoją żałobę i jestem głęboko poruszona tragedią pana Adamowicza i jego rodziny i nie życzę sobie słyszeć, że ja i podobni mi ludzie jesteśmy tacy sami jak te cyniczne postaci. Nie życzę sobie już więcej relatywizowania, rozmywania odpowiedzialności i symetryzowania. Dość.

Eliza Michalik



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję