Od ogłoszenia wyników wyborów do PE aż do teraz nie byłem w stanie siąść i wyrazić swoje emocje. Zaraz po ogłoszeniu wyników kupiłem sobie butelkę czystej i wypiłem w ciągu następnej doby, tak, że żona musiała mnie rozbierać do snu. Teraz dopiero dotarło do mnie wszystko - wyniki, implikacje, napłynęły możliwe konsekwencje na jesień, która zapowiada się zbyt gorąco, by myśleć o tym na wiosnę. 6 punktów procentowych, które otrzymałem, nie wystarczy nawet, żeby porządnie się upić - ale jak się nie ma, co się lubi…
Teraz PiS nabrał nowego wiatru w żagle; wie, że na jesieni rozstrzygnie się jego być, albo nie być; że jeżeli przewali te wybory, to nigdy już tak ulubionej władzy niemal absolutnej nie odzyska, więc tylko rażący błąd będzie w stanie odwrócić tendencje.
Film Sekielskich był przereklamowany - nie liczy się, ile ma wyświetleń, tylko kto go wyświetla. Jeśli wśród tych 20 milionów widzów są influencerzy, to znaczy, że byli zbyt cicho. W mediach są rozsiane jednostki i ludzie - węzły, którzy mają gęstą sieć społeczną i wpływ realny na to, co myślą ich obserwujący. Oczywiście, że wśród tak licznej publiczności musieli być owi ludzie - słupy, ale nie spełnili swej roli. W wielu kościołach nie odczytano listu biskupów, którzy odnieśli się, za późno jak zwykle, tak do filmu, jak przede wszystkim problemu pedofilii.
Jeśli Koalicja Europejska się rozpadnie, to bardzo trudno będzie zmontować na jesień nową. Jeżeli partie centrolewicowe pójdą osobno, na pewno przewalą te wybory, tu nie mam złudzeń. Straszenie PiS-em nie działa - gwoli prawdy, daleko im do faszyzmu i jest to raczej tylko faszyzm w koncepcji gospodarczej, podobnej nieco do narodowego socjalizmu, a nie w nadbudowie ideologicznej. Oczywiście, przymykają oczy na wybryki skrajnej prawicy, ale po klęsce tej ostatniej, nie mają już młodzieżowego zaplecza - pielgrzymki faszystów na Jasną Górę się skończą. PiS wie, że suweren nie lubi skrajności, tak jak nie lubi jej statystyka - wygrywają najczęściej partie oscylujące wokół centrum z odchyleniem w prawo bądź w lewo, ale nie skrajne.
Porażka Ruchu Palikota powinna była dać do myślenia Biedroniowi, ale nie dała - społeczeństwo w kryzysie będzie się trzymać blisko KK, bo to jedyna instytucja, która się nie zmienia i daje w ten sposób złudzenie stabilności, solidności i nawet skandale pedofilskie tego nie zmienią. Daleko nam do Irlandii, gdzie KK niemal upadł, czy do Hiszpanii, niegdyś bastionu katolicyzmu, teraz niemal z pustymi kościołami. Polska miała papieża i nawet jeśli to nie jego robota, to w każdym razie KK ma mocną pozycję mimo wszystko. A mówiąc serio - granie na nucie antyklerykalnej niewiele daje. Ostrzegałem, że problem KK to nie tylko jego skandale w przestrzeni publicznej, ale pokryte rdzą dogmaty, których nie ruszymy bez porządnej wiedzy i oczytania w różnych mądrych pracach.
Oby teraz nie zaczęło się szukanie winnych porażki KO, bo to najgorsze, co koalicja mogłaby zrobić; oczywiście, należy usiąść i zastanowić się, co poszło nie tak, ale bez oskarżania kogokolwiek - zawinili wszyscy, także ja, nie starając się wyraźnie artykułować swojego stanowiska. A co poszło nie tak? Otóż problemem poprzednich rządów było niedostrzeganie socjalnych kłopotów Polaków - większość z biednych, z małych ośrodków, ze wsi, z Polski południowo-wschodniej głosowała nie przeciw KO, ale za świadczeniami, które im dała - było, nie było - partia Kaczyńskiego. Oni zagospodarowali sferę pozostawioną przez liberałów “niewidzialnej ręce rynku”, a to w świetle historii ekonomii nie działa. Ani całkowity interwencjonizm państwa, ani całkowity liberalizm wolnorynkowy nie sprawdzają się. Co się sprawdza? Cóż, swobody gospodarcze nie mogą promować tylko bardziej zaradnych, bo o tym, kto jest zaradny decyduje tyle zmiennych, że nie sposób zliczyć. I ludzie podświadomie czują, że nie jest sprawiedliwy nierówny start w życiu, jaki jest faktem. Nikt nie jest winny, że rodzi się w biednej rodzinie i niczyją zasługą nie jest, że rodzi się superinteligentnym, przystojnym macho albo kobietą sukcesu. Ludzie nieświadomie chcą, aby w razie czego ktoś im pomógł - na wolnym rynku, jeszcze ledwo wschodzącym, każdy dba o własne interesy, więc ludzie chcą, aby był dobry wujek w postaci państwa, które pomoże, a jeśli nie pomoże ofiarowanie wędki, to nie zawaha się nawet dać po prostu rybę. Nie każdy, kto otrzyma wędkę, zaraz coś złowi - jeszcze trzeba ludziom pokazać, jak łowić, gdzie i kiedy. Pewna nuta pogardy dla tych, którym gorzej w życiu poszło, istnieje i jest wyczuwalna wśród tych, którzy jeszcze wierzą w wolny rynek i jego niewidoczną rękę.
PiS postawiło na mocny program socjalny, co się bardzo ludziom biednym i średnio sytuowanym podoba. A w sferze ideologii gra na najczulszej nucie Polaków, czyli nucie kościelnej.
Jakoś tak jest, że ilekroć ktoś próbuje zrobić porządek z religią, nigdy mu się to nie udaje. Sfera uczuć religijnych - co pokazały quasi-profanacje wizerunku częstochowskiego - nie podpada pod rozum, który nie potrafi ich okiełznać. Emocje religijne - co z kolei pokazywały miesięcznice pod pałacem - biorą zawsze w tłumie, w stadzie górę. Religii nie da się racjonalnie opisać, zbadać - można albo ją przyjąć w całości i tak robi większość, albo kryć się ze swymi poglądami, albo ignorować, czyli zająć się czymś innym.
Straszenie LGBT również pomogło, ale nie tak, jak ryba dla Kowalskiego i nie tak, jak granie na emocjach zbiorowych oraz zarządzanie strachem przed “nachodźcami”. Ale znowu: lustrzane demonizowanie przez opozycję wszystkich decyzji tej władzy nie spełnia warunku racjonalności. Nie jest bowiem możliwe, aby przez cztery lata PiS podejmował same złe decyzje. Inna sprawa, że jedna zła decyzja w kluczowej kwestii unieważnia dziesięć dobrych w mniej istotnych sprawach.
Jeśli na jesieni mamy zamiar wygrać te wybory, trzeba przestać uprawiać politykę negatywną i przejść do konstruowania realnej, mocnej alternatywy dla tej władzy. Nie wystarczy krytyka, zwłaszcza ad personam i wyłącznie destruktywna. Musimy mieć wizję. Całkiem nową, ale zarazem zakorzenioną w jeszcze głębszych warstwach świadomości społecznej wizję kraju. Podpowiadam: Polska “złotego wieku”, okres renesansu i odrodzenia, czasy jagiellońskie - tolerancja, wielokulturowość i świecka nauka, czasy, kiedy na Wawelu montowano “Zygmunta”. Oby wybił nam tym razem zwycięstwo.
Rafał Sulikowski