Bernd Riegert
Po twardym brexicie à la Boris Johnson, Szkocja oraz Irlandia Północna mogą zechcieć wystąpić ze Zjednoczonego Królestwa – ostrzegają zwolennicy umowy z UE.
PM @BorisJohnson met @ScotGovFM Nicola Sturgeon in Edinburgh today.
— UK Prime Minister (@10DowningStreet) July 29, 2019
The PM said he was a passionate believer in the power of the Union and that he would work tirelessly to improve lives of people across Scotland. pic.twitter.com/ax5VcKNXxr
Jak bezumowny, "twardy" brexit, który obrał sobie za cel nowy premier Boris Johnson, zmieni sytuację w Unii? I nie chodzi tu o Unię Europejską, ale o unię realną między Anglią, Walią, Szkocją oraz Irlandią Północną. Te cztery państwa tworzą bowiem na jej mocy Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Ale jak długo jeszcze?
W Szkocji oraz Walii żywe są dążenia niepodległościowe, dodatkowo teraz podsycane przez wizje następstw gospodarczych twardego brexitu. W Irlandii Północnej, której granica z Republiką Irlandii stanowiłaby zewnętrzną granicę Unii Europejskiej, słychać głosy nawołujące do zjednoczenia północy z południem wyspy.
Premier Johnson już wygłosił mowy inauguracyjne w Walii oraz Szkocji, a także w „prowincji” Irlandia Północna. Wystąpienia te, niezależnie od miejsca, spotkały się z chłodnym przyjęciem. Jaka jest sytuacja w poszczególnych częściach brytyjskiej unii?
I'm sure Boris Johnson's Brexit strategy will work just fine#Brexit #Brexiteers pic.twitter.com/aQg46FpGwU
— Pat Bagley (@Patbagley) July 26, 2019
Irlandia Północna
W roku 1921 południe Irlandii po wojnie o niepodległość odłączyło się od powstałego 120 lat wcześniej „Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii”. Sześć hrabstw na północy Irlandii pozostało w Zjednoczonym Królestwie. Niewielka większość ludności to protestanci, którzy uważają się za Brytyjczyków i wolą pozostać w Królestwie. Większość to katolicy, którzy uważają się za Irlandczyków. Dotychczas jednak tylko mała część katolików chciałaby zjednoczenia z południem.
Od lat 60-tych między przedstawicielami obu religii wciąż dochodzi do aktów przemocy, jak zamachy terrorystyczne lub wystąpienia zbrojne przeciwko brytyjskim żołnierzom i policjantom. Konflikt w Irlandii Północnej, powszechnie nazywany „The Troubles”, został zakończony dopiero w roku 1998 tak zwanym porozumieniem wielkopiątkowym. Od tamtej pory zniesiono kontrole na granicy między Irlandią Północną a Republiką Irlandii. Otwarcie to uchodzi za istotny czynnik sprzyjający obecnej, lepszej lub gorszej, ale pokojowej współegzystencji zwaśnionych grup.
Rząd brytyjski pod przewodnictwem Theresy May oraz Unia Europejska uzgodnili w umowie brexitowej, że granica ta będzie otwarta tak długo, aż nie zostanie wynegocjowane końcowe rozwiązanie po brexicie.
Irlandia Północna miała zostać w unii celnej z Irlandią, a tym samym – z Unią Europejską. Uregulowanie to, nazywane "backstop", Boris Johnson chce zlikwidować. „Backstop” ma spowodować, że Irlandia Północna będzie pod względem taryf celnych traktowana przez Unię Europejską inaczej niż pozostała część Zjednoczonego Królestwa.
W ocenie przeciwników wynegocjowanego przez premier May porozumienia zapis o "irlandzkim bezpieczniku" jest fortelem na zatrzymanie Wielkiej Brytanii w UE. Ich zdaniem Bruksela może zechcieć przeciągać negocjacje w sprawie uregulowania statusu Irlandii Północnej w nieskończoność.
Tymczasem partie polityczne w Irlandii Północnej są głęboko podzielone. Partie republikańskie chcą zjednoczenia z Irlandią. „Unioniści” z kolei dążą do utrzymania związku z Wielką Brytanią.
Porozumienie wielkopiątkowe przewiduje, że Irlandia Północna uzyskaną w referendum większością głosów może zdecydować o wystąpieniu ze Zjednoczonego Królestwa. W przypadku twardego brexitu ta klauzula może zostać zastosowana. Irlandzki premier nie wyklucza zjednoczenia z północą wyspy, dzięki czemu ta pozostałaby w Unii Europejskiej. - Także liberalni północnoirlandzcy protestanci zadaliby sobie pytanie, czy w Wielkiej Brytanii opanowanej przez nacjonalistów, będą się czuć jak w domu – ocenia premier Irlandii Leo Varadkar.
Szkocja
Nowy brytyjski premier Boris Johnson został wybuczany podczas wizyty w Szkocji w ostatni poniedziałek. Nicola Sturgeon, szefowa rządu tej autonomicznej części Królestwa, zagroziła premierowi, że w razie twardego brexitu zostanie w Szkocji przeprowadzone referendum niepodległościowe. – Szkocja była ignorowana podczas całego procesu brexitu. Przestańcie prowadzić nasz kraj do upadku – mówiła Nicola Sturgeon.
Nicola Sturgeon's face says it all: "Cannae be arsed wae this walloper the day."#Scotland #BackDoorBoris@PAImages pic pic.twitter.com/SPprMlX02q
— Barry Anderson (@BarryAnderson_) July 29, 2019
Szkoci w 2014 roku, podczas pierwszego referendum niepodległościowego, odrzucili pomysł wystąpienia ze Zjednoczonego Królestwa. Sytuacja jest teraz jednak zupełnie inna – uważa szkocka premier. Wielu Szkotów wówczas powiedziało „nie”, ponieważ uzyskanie niepodległości oznaczałoby wyjście z Uni Europejskiej. Dziś z kolei utraci się członkostwo w Unii, pozostając w Zjednoczonym Królestwie. Szkoci podczas referendum brexitowego z roku 2016 głosowali za pozostaniem w Unii Europejskiej. Teraz musieliby mieć własne państwo, by przystąpić do UE. Plan ten jednak z narodowego, szkockiego puntu widzenia ma drobną wadę. Na nowe referendum musi się zgodzić rząd centralny w Londynie, rząd Borisa Johnsona.
Dziennik „Sunday Times” w czerwcu opublikował wyniki ankiety, według których zwolennicy szkockiej niepodległości w następnym referendum wygraliby, zdobywając 6-procentową przewagę.
Walia
Także w Walii, która od roku 1282 należy do Królestwa Anglii, co jakiś czas pojawia się sprzeciw wobec hegemonii Londynu. Jednak według sondażu BBC, tylko mniej niż 10 procent z 3 milionów Walijczyków chciałoby własnego, niepodległego państwa.
"Welsh independence is a force in and of itself. A force to reject regressive, insular and backwards looking politics of this dying British state, in exchange for the politics of hope, justice and community of a new Wales." @LSRPlaidhttps://t.co/d3YxrGJQRa#indyWales @AUOBCymru pic.twitter.com/4AhSLWm8aj
— Plaid Cymru (@Plaid_Cymru) July 27, 2019
Od prawie 100 lat w Walii działa partia, która raz silniej, a raz słabiej, optuje za jej niepodległością. Plaid Cymru, czyli Partia Walii, w ostatnich wyborach parlamentarnych do Izby Gmin zdobyła 4 mandaty. Jej przewodniczący, Adam Price, oświadczył, że w razie twardego brexitu pod koniec października w Walii zostanie przeprowadzone referendum w sprawie jej niepodległości. To parlament w Westminsterze w Londynie, a nie UE, oszukał Walijczyków" – twierdzi Price krytykując dotychczasowy kurs brytyjskiego rządu konserwatywnego.
Walia cieszy się ograniczoną suwerennością i ma swój własny parlament. Premier rządu Walii, Mark Drakeford z Partii Pracy, zrzuca obecnemu konserwatywnemu premierowi Wielkiej Brytanii Johnsonowi, że "nie ma żadnego planu działania". Twierdzi, że na opuszczeniu UE ucierpią szczególnie walijscy farmerzy, którzy od października nie otrzymają żadnych subwencji z Brukseli.
Niejasne obietnice Johnsona, że wynegocjuje "lepszą umowę" z UE, Drakeford odrzuca jako niepoważne. Nic więc dziwnego, że Johnson został wygwizdany w Cardiff. Drakeford nie domaga się jednak przyznania Walii niepodległości, co czyni jego szkocka koleżanka. Większość Walijczyków w referendum brexitowym w 2016 roku opowiedziała się za wyjściem Wielkiej Brytanii z UE.
remember - Scotland and Northern Ireland voted to REMAIN .... Now Boris Johnson is touring to tell them he doesn't give a toss and they're leaving #BREXIT #BorisJohnsonShouldNotBePM pic.twitter.com/8qIq8uxZnT
— Dennis Morton (@den_nism) July 31, 2019
Czy brytyjska królowa po twardym brexicie utraci część swych poddanych? Czy Szkoci, Północni Irlandczycy albo Walijczycy będą dążyć do uzyskania własnego państwa? - Trudno w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie - mówi Katy Hayward, socjolog z Królewskiego Uniwersytetu w Belfaście w Północnej Irlandii. - Na razie - jej zdaniem - nie ma większość na rzecz takiego rozwiązania. Po twardym brexicie sutacja może jednak ulec zmianie – oświadczyła Hayward w wywiadzie dla francuskiej stacji telewizyjnej France 24.
REDAKCJA POLECA