Szukaj w serwisie

×
26 grudnia 2018

Rafał Sulikowski: Bogowie. Czy ewolucja kosmiczna prowadzi donikąd?

Rafał Sulikowski

Ludzkość być może nie jest ostatnim etapem rozwoju. Być może niezależnie od naszego, wokół nas pączkują wieloświaty, o których nie mamy teraz pojęcia, a które za miliony lat zleją się w jedność, jak rzeki, łączące się w drodze do wspólnego oceanu…?

Odpowiedzi na tytułowe pytanie w obecnym stanie wiedzy nie znamy. Obecnie jednak żaden z liczących się i poważnych naukowców z głównego nurtu badań nad wszechświatem nie neguje faktu, że w całym kosmosie ma miejsce ewolucja.

Ewolucja to stopniowy, bardzo powolny, rozłożony w niezmiernie długim czasie proces zmian rozwojowych (łac. evolvo - rozwijam), które prowadzą od układów najprostszych (takich, jak DNA czy wirusy i bakterie) do coraz bardziej złożonych, skomplikowanych.

Nie będę przypominał faktów z historii tej idei, która powoli z teorii staje się już faktem empirycznym, wskażę tylko, że gdy powstały pierwsze koncepcje z teorii ewolucji zostały bardzo dobrze przyjęte w świecie akademickim i wśród popularyzatorów nauki pośród szerokich mas pracujących, a bardzo źle w instytucjach religijnych, wspierały bowiem pośrednio ruchy rewolucyjne, dążące do bardzo radykalnej zmiany stosunków społecznych.

Ciekawostką może być fakt, że właśnie nie katolicyzm, a protestantyzm ostro zareagował na nową wizję zmieniającego się ciągle świata.

Katolicy przełknęli w końcu cierpką pigułkę teorii ewolucji, gdy papież Jan Paweł II przyznał, że „to coś więcej niż hipoteza”. Tak, etap hipotezy jest już dawno za nami. Ewolucjonizm jest już teorią naukową. Tłumaczy bardzo dobrze zarówno ontogenezę - rozwój pojedynczej osoby, jak i filogenezę, czyli rozwój ekosystemów, całej przyrody.

Początkowo ewolucjonizm nazywano “teorią doboru naturalnego”, co w skrócie określano jako “walkę o byt” i odnoszono wyłącznie do świata zwierząt. Z czasem rozciągnięto teorię na florę, a potem na świat materii nieożywionej i cały kosmos. Osiągnięto to formułując teorię “big bangu”, czyli wielkiego wybuchu, który miał zapoczątkować rozwój kosmosu, galaktyk i układów planetarnych, powstających wokół gwiazd II generacji.

Darwin niechętnie odnosił się do tej ekstrapolacji swej teorii, bo zdawał sobie sprawę ze społeczno-politycznych możliwych skutków i efektów ubocznych darwinizmu. “Walka o byt” przypominała teorię Wolffa “homo homini lupus jest”, czyli XVIII-wieczną diagnozę, że “człowiek człowiekowi wilkiem”

Niestety, teorię walki o byt pochopnie zrozumiano i w efekcie zarówno komuniści zaczęli mówić o “walce klas”, wspierając globalną rewolucję, jak i naziści, którym podobała się hipoteza, że w walce tej silniejsi wygrywają zawsze i zajmują nisze ekologiczne słabszych. W ekonomii jak Państwo wiecie, “dobry pieniądz wypiera gorszy pieniądz”.

Obecnie skrajni ewolucjoniści uznają teorię Darwina za tłumaczącą dosłownie wszystko, co się da poznać empirycznie i racjonalnie, także to, co uznaje się za niewytłumaczalne oraz samą siebie na koniec. Bo sama teoria ewolucji się rozwijała w kolejnych pokoleniach badaczy

Problemy początkowo nie istniały, ponieważ teorię ewolucji izolowano w
środowiskach naukowych, gdzie nadal obowiązywał newtonowski, statyczny obraz świata. Nie było wtedy mocnego konfliktu między ewolucjonizmem jako światopoglądem obywającym się bez - jak to mówi Dawkins, autor “Samolubnego genu” i “Ślepego Zegarmistrza” - “hipotezy Stwórcy”.

Powstanie i rozwój kosmosu da się zrozumieć bez Boga - tak głosi oficjalne stanowisko coraz większej części badaczy przyrody, przy wsparciu humanistów - filozofów, najczęściej spod znaku nowej lewicy. Tymczasem sprawa z ewolucją prosta nie jest, co jest częścią niej samej. Bo oto izolowane dotąd środowiska - naukowe i religijne - po II wojnie, która - zgodnie zresztą z nowszymi modelami ewolucji nieliniowej - stanowiła z punktu widzenia nauki niewielki, ale potrzebny krok wstecz, starły się gdzieś w latach 60-tych. Odtąd datuje się rozwój silnej, antyewolucyjnej propagandy różnych, nie tylko katolickich, środowisk, wśród których prym wiodą protestanckie nurty amerykańskie.

O ile papież pośrednio przynajmniej otworzył drzwi do dalszych badań, to protestanci zakochani po uszy w Biblii nie mogą pogodzić tych dwóch idei
- stworzenia i ewolucji - sądząc, że prawdziwa może być tylko jedna, a druga - całkowicie fałszywa.

Teoria ewolucji ma bardzo mocne podstawy empiryczne i po prostu zbyt wiele już wytłumaczyła, aby była - jak chcą spiskowcy - zmową ateistycznie zorientowanych naukowców, których jedynym celem życiowym ma być
rzekomo udowodnienie, że nie ma Stwórcy.

Aby zrozumieć z jeszcze innej strony ewolucję, powiedzmy, że ogół naukowców uznaje rozwój kosmosu za samoistny i bezcelowy, to znaczy nieprowadzący do jakiegoś celu ostatecznego.

Oczywiście, jak wspomniałem, ewolucja prowadzi do powstawania coraz bardziej skomplikowanych układów (przykład: powstanie i rozwój mowy u dziecka oraz języków świata w ogóle) z prostszych, ale złożoność wedle nauki to nie świadomie przyjęty na wejściu cel, lecz efekt uboczny, podobnie jak efektem ubocznym ewolucji ma być świadomość, a nawet - samoświadomość ludzka.

Kosmos wcale nie został zaprogramowany dla ludzi, a gatunek ludzki tylko
przypadkiem przejął władzę nad Ziemią. Tak głosi oficjalna interpretacja
ewolucjonizmu. Przeciw takiej, faktycznie dość pesymistycznej wizji ewolucji szybko powstała opozycja, jak to bywa w nauce.

Część badaczy zaczęła szukać celowości - np. najpierw musiała być idea widzenia, a potem “powstało” oko, oraz nieredukowalnych złożoności pewnych układów, które nie mogły powstać z układów prostych. Wskazują, że oko działa jako całość, a pół oka nie, więc jeśli usuniemy źrenicę, to nie ma widzenia, stąd oko musiało powstać “nagle” i od razu całe, więc - człowiek musiał powstać od razu cały. Jeśli usuniemy rękę czy nogę, to człowiek dalej żyje, nawet jeśli usuniemy obie ręce i obie nogi. Ale jeśli wytniemy serce, wątrobę czy nerki - człowiek umiera, nie mówiąc o głowie, czy samym mózgu, a nawet ważnych części mózgu, na przykład tych, które czuwają nad oddychaniem czy ciśnieniem tętniczym. Stąd człowiek nie mógł wyewoluować z istot prostszych, tylko powstał od razu gotowy cały, choć niekoniecznie od razu w dorosłej postaci.

Spory, czy zarodek jest człowiekiem, są w tej teorii rozstrzygane na korzyść tezy, że zarodek jest w pełni człowiekiem, bo jeśli usuniemy choćby nanometr zarodka, ów zginie.

Skoro człowiek rozwija się z jednej komórki do postaci dorosłej, to tak samo ludzkość jako całość musi pochodzić od jakiegoś jednego pra-organizmu i tak tylnymi drzwiami wraca kreacjonizm.

Doktryna ta przeważnie bardzo dosłownie tłumaczy dwa słynne opisy
stworzenia ludzkości z Księgi Rodzaju, która z kolei jest monoteistycznie
przerobioną redakcją wcześniejszych mitów babilońskich, poematu o Gilgameszu (gdzie jest też podobny opis potopu i inne legendy, włączone potem do Biblii)

Od lat 60-tych zaczyna się więc trwający do dziś i nadal nierozstrzygnięty
naukowo-religijny spór między kreacjonistami a ewolucjonistami.

Osiągająca w I poł. XX wieku wielkie sukcesy teoria ewolucji musiała zacząć mierzyć się z coraz większymi problemami. Jednak potwierdzenie teorii “big bangu” i rozszerzającego się coraz szybciej kosmosu wzmocniło neodarwinizm.

Znalazł się jednak ktoś, kto zapragnął spróbować pogodzić obie te wizje świata. Był to francuski jezuita (znani są z atencji, jaką darzą naukę) Teilhard de Chardin, który spróbował połączyć tradycyjne opowieści o stworzeniu świata i ludzi z ewolucją. Napisał szereg tomów, bardzo opasłych, gdzie wskazał na to, że ewolucja idzie powoli, ale w pewnych momentach dokonuje skoku naprzód. Takimi punktami był “bing bang”, potem powstanie słońca i planet, potem powstanie materii ożywionej, roślin, zwierząt, potem “hominizacja”, czyli powstanie człowieka i tak dalej.

Poetycką, fascynującą wizję “ewolucji, która niesie nadzieję” wieńczy punkt Omega - najdalszy możliwy do wyobrażenia, ale obecnie niewyobrażalny moment ewolucji kosmicznej - przebóstwienie wszechrzeczy.

W gruncie rzeczy ani kosmos, ani jego “Stwórca” nie są niezmienni - Bóg ewoluuje razem ze swą ludzkością, aż powstanie doskonała harmonia wszystkiego, co zgadza się z niektórymi fragmentami zwłaszcza pism
nowego testamentu i apokalipsy z wyspy Patmos.

Chardin miał mocne podstawy, bo był również przyrodnikiem i opierał się na faktach. Sądził, że ewolucja nie jest ślepa, przypadkowa, że jest ukierunkowana na cel ostateczny - przebóstwienie albo spirytualizacja, uduchowienie materii - i że ma sens. Że tak naprawdę rozwój ludzkości to mozolna teogonia - rodzenie się Bóstwa, jak w kolędzie “Bóg się rodzi”. Czy ta wizja jest aktualna? Przecież żyjemy co prawda w coraz bardziej skomplikowanym świecie, ale coraz gorszym, gdzie zachodzi raczej regres niż postęp. Ale nowsze modele rozwoju sugerują, że okresowe stagnacje i uwstecznienia są jak okresy hossy i bessy na giełdach - normalne. Jesteśmy po prostu w momencie zmiany tysiącleci, nie tylko stuleci i kryzysy w tym czasie są normalne i konieczne. Podobnie było tysiąc lat temu i dwa tysiące, gdy zaczął działać Chrystus.

Także uspokajającą wizję wielkiego jezuity można zastosować i do... siebie, bo okresowe kryzysy, choćby najgorsze, są momentem, gdy robi się dwa
kroki w tył, aby potem skoczyć trzy kroki wprzód.

Czy transhumaniści, którzy chcą wyjść “poza człowieka”, mają rację? Czy
przejmujemy właśnie bierną dotąd ewolucję, dokonywaną poza naszą kontrolą, we własne ręce i będziemy mogli nią pokierować zgodnie z naszą tym razem wolą? Tak sugeruje logika dziejów.

Ludzkość być może nie jest ostatnim etapem rozwoju, jak to sugerowały teorie “korony stworzenia”. Być może niezależnie od naszego, wokół nas pączkują wieloświaty, o których nie mamy teraz pojęcia, a które za miliony lat zleją się w jedność, jak rzeki, łączące się w drodze do wspólnego oceanu…? Pożyjemy, zobaczymy.

Rafał Sulikowski



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję