Roman Giertych
Moim zdaniem w przypadku przestępstw gospodarczych areszt tymczasowy winien być wyjątkiem, a zasadą winno być poręczenie majątkowe. Jedynie w przypadku mataczenia lub groźby opuszczenia kraju, a także w sytuacji, gdy majątek zgromadzony w ramach przestępstwa wyprowadzono poza granice, sądy winny stosować areszt
Areszt wydobywczy
Od wielu lat w Polsce nadużywa się tego środka zapobiegawczego, jakim w nadzwyczajnych rzekomo sytuacjach, ma być areszt tymczasowy.
Nie jest to tylko problem obecnej prokuratury pod kierownictwem Zbigniewa Ziobro, ale swymi korzeniami sięga czasów PRL, gdzie o zastosowaniu aresztu decydowała prokuratura.
Dlaczego prokuratorzy występują o ten środek zapobiegawczy jako standard w postępowaniach karnych?
Bo jest najwygodniejszy oraz ponieważ areszt skłania podejrzanego do składania wyjaśnień, które stanowią podstawę do zarzutów dla innych osób i dla stosowania kolejnych aresztów.
W odniesieniu do osób, które nie są przestępcami pospolitymi areszt we współczesnym polskim systemie stanowi substytut tortur. Osoba, która nigdy nie była w więzieniu przetrzymywana w warunkach totalnego brudu, brutalnego towarzystwa, osamotnienia i wszechogarniającej nudy szybko jest gotowa zrobić wszystko, aby wydostać się z aresztu. To oczywiście pomaga prokuraturze wydostać czasem cenne informacje, które prowadzą do odkrycia dalszych sprawców przestępstw, a także do odzyskania środków pieniężnych.
Problem z aresztem zaczyna się wtedy, gdy prokuratura ukierunkowuje wyjaśnienia podejrzanego na określone osoby na których im zależy lub kiedy areszt jest traktowany jako sposób zmuszenia do przyznania się do winy.
W sprawach przestępstw białych kołnierzyków (oszustwa, działanie na szkodę podmiotów gospodarczych, przywłaszczenie, unikanie podatków, korupcja) stosowanie aresztu jest de facto skutecznym środkiem dowodowym. Na podstawie praktyki uważam, że ponad połowa skazań w tym obszarze wywodzi się z wyjaśnień osób, które są aresztowane. I to zarówno wobec innych, jak i wobec nich samych (confessio est regina probationum - przyznanie się jest królową dowodów). Taka sytuacja powoduje, że prokuratorzy zamiast szukać dowodów winy wsadzają kogoś z danej spółki, działalności czy środowiska i czekają, aż powie wszystko co wie (a czasami zmyśli) o pozostałych.
Dzięki temu może aresztowany skorzystać z przywileju (art. 60kk), który łagodzi mu karę i zwykle wychodzi na wolność. Potem osadza się następnego i tak się toczy.
Skutkiem tego działania jest często krzywda ludzi kompletnie niewinnych, którzy zostali obciążeni przez inne osoby, które dzięki temu wychodzą na wolność.
Prokurator ma sukces i nie chce mu się już szukać później prawdziwych dowodów na potwierdzenie winy.
Cały system więc, który premiuje prokuratorów z sukcesem, skręca w stronę stosowania aresztów wydobywczych. Oczywiście oznacza to, że zwiększa się liczba wykrywania prawdziwych przestępstw gospodarczych, ale kosztem tego, że ponad (według mojej oceny) 30% zarzutów jest fałszywa. Czy taka cena za większą skuteczność ścigania przestępczości gospodarczej jest akceptowalna? Według mnie nie.
Wprowadzenie przez PiS przesłanki wysokiej kary jako podstawy aresztu (która zniknęła parę lat wcześniej) znakomicie ułatwiło uzyskiwania postanowień sądowych o areszcie w takich sprawach. Niestety sądy często ułatwiają prokuraturze złą praktykę i zatwierdzają miażdżącą większość wniosków o areszt. Sędziowie często obawiają się reakcji opinii publicznej, która jest skłonna ferować wyroki na podstawie samego oświadczenia prokuratury. I co gorsza już się przyzwyczaili do stosowania aresztu "lekką ręką".
Moim zdaniem w przypadku przestępstw gospodarczych areszt tymczasowy winien być wyjątkiem, a zasadą winno być poręczenie majątkowe. Jedynie w przypadku mataczenia lub groźby opuszczenia kraju, a także w sytuacji, gdy majątek zgromadzony w ramach przestępstwa wyprowadzono poza granice, sądy winny stosować areszt.
Dotychczasowa praktyka w tym zakresie musi się zmienić jeśli chcemy, aby nasz system nie krzywdził niewinnych. Myślę, że będzie to jedna z tych rzeczy, które za dwa lata, czyli po upadku PiS, będziemy musieli zrobić.
Roman Giertych