Rafał Sulikowski
Awdiejew był naukowcem językoznawcą, tłumaczem, lektorem języka rosyjskiego dla Polaków, twórcą nowego kierunku komunikatywnego w badaniach lingwistycznych i nauczaniu języków obcych. Aktywnie uprawiał sport. Był estradowcem, aktorem, ale w dziedzinie artystycznej przede wszystkim jazzmanem
Wielu z Państwa Aloszy Awdiejewa przedstwiać nie muszę: artysta, naukowiec, człowiek-orkiestra. Rosjanin zakochany w Polsce, której obywatelstwo przyjął w latach 70-tych.
Właśnie ukazały się nakładem WAM-u wspomnienia z całego życia
tego niezwykłego człowieka. Książka bardzo ciekawa, wnikliwa, szczegółowa, inspirująca. Narracja jest prowadzona klasycznie, czyli chronologicznie: autor opisuje wczesne lata i dzieciństwo, naukę w liceum, przeprowadzkę do Mołdawii, studia językoznawcze, zainteresowania i pasje muzyczno-sceniczne, epizody aktorskie w teatrze czy filmie i życie prywatne.
Najwięcej jednak wnosi czytanie tych wspomnień jako antidotum na obecną alergię antyuchodźczą: okazuje się, że Awdiejew doskonale przystosował się do życia w Polsce, której kulturę nie tylko polubił, ale i
pokochał.
Ważne są te wątki, które stale wracają. Każdy cudzoziemiec potencjalnie
może zasymilować się z kulturą zastaną, jednocześnie ubogacając ją własną, przywiezioną, autentyczną kulturą. Istotne jest rozróżnienie na kulturę rdzenną Rosjan, kulturę rosyjską i ruską i pseudo-kulturę okresu radzieckiego, który trwał ponad pół wieku.
Awdiejew był naukowcem językoznawcą, tłumaczem, lektorem języka rosyjskiego dla Polaków, twórcą nowego kierunku komunikatywnego w badaniach lingwistycznych i nauczaniu języków obcych. Aktywnie uprawiał sport, grając w tenisa. Był estradowcem, aktorem, ale w dziedzinie artystycznej przede wszystkim jazzmanem, mającym własny zespół i współpracujący z Piwnicą Pod Baranami i Piotrem Skrzyneckim.
Żyjąc i pracując w Krakowie, poznał niemal całą śmietankę artystyczną miasta, stale nostalgicznie tęskniącą do czasów największego rozkwitu
sztuki polskiej, jakimi był polski modernizm.
Awdiejew potrafił godzić życie rodzinne (miał po kolei trzy żony, ma dwójkę synów i wnuki, obecnie mieszka w domu pod Krakowem), naukowe i artystyczne, jeżdżąc z konferencji i sympozjów naukowych na występy nie tylko po całej Europie, ale i świecie. Uwielbiał podróże i poznawanie
nowych miejsc, a przez jakiś czas przebywał w Irlandii, zgłębiając tamtejszy język, wywodzący się z języka celtyckiego.
Czytając te barwne wspomnienia wybitnego Rosjanina, świadomie wybierającego życie w Polsce i kogoś, kto zrzekł się obywatelstwa radzieckiego na rzecz naszego, nie mogę nie mieć wrażenia, że to bardzo rzadki przypadek, aby ktoś tak potrafił uznać obce za swoje a swoje pozostawić daleko w tle. Nie znaczy to, że decyzja o przyjeździe do nas była łatwa - nawet ZSRR to była mimo wszystko do pewnego stopnia i czasu jego Ojczyzna. Ale racje za przybyciem do Polski okazały się mocniejsze - u nas nie było komunizmu, łagrów i kołchozów, którymi usiany był kraj rad. Był - zwłaszcza za Gierka, kiedy Awdiejew przybył - socjalizm z dość, mimo wszystko, ludzką twarzą, o czym teraz masowo zapominamy. Książka otwiera więc oczy na fakt, że nie mieliśmy w II poł. XX wieku najgorzej, że w krajach radzieckich było o wiele gorzej. I nie chodzi tylko o to, że w gruncie rzeczy panowała u nas specyficzna odmiana socjalizmu, ale o wolność, którą - paradoksalnie, mając porównanie ze swoim krajem - odczuł Alosza Awdiejew, kiedy pewnego poranka stanął na peronie Dworca Głównego w Krakowie. Warto przeczytać tę książkę, mając to wszystko w pamięci.
Rafał Sulikowski